W marcowym wywiadzie dla DGP prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) Daniel Rutkowski zapowiadał zakończenie prac nad ponowną wyceną świadczeń w neurologii, pierwszą od 15 lat. Neurolodzy, których Agencja zaprosiła do współpracy, wiązali z nią duże nadzieje, wskazując procedury, których finansowanie odbiega od realiów. Leczenie dystonii za pomocą zastrzyków z toksyną botulinową, godzinny zabieg pozwalający chorym z bólem na normalne funkcjonowanie, było wycenione na 120 zł, a przy leczeniu udaru wymagano ośmiodniowej hospitalizacji.
Koszty leczenia w neurologii rosną, pieniędzy nie przybywa
Członkowie Rady ds. Neurologii przy ministrze zdrowia podkreślali, że przy aktualnej wycenie świadczeń utrzymanie oddziału neurologicznego, szczególnie oferującego pełen zakres procedur, jest dla szpitali nierentowne, a mimo to AOTMiT nie uwzględnił większości jej propozycji. W dokumencie „Świadczenia gwarantowane obejmujące leczenie chorób układu nerwowego. Raport ws. ustalenia taryfy świadczeń” urzędnicy Agencji stwierdzają, że liczba procedur neurologicznych stopniowo rośnie, choć wciąż jest niższa niż przed pandemią COVID-19. W 2019 r. zrealizowano ich 344,3 tys., w 2020 r. – 246,5 tys., a w 2023 r. już 302,1 tys. Szybciej rośnie za to wartość procedur, które w 2023 r. kosztowały 2,8 mld zł, z czego w szpitalach zrealizowano zabiegi warte 1,7 mld zł. Członkowie Rady ds. Neurologii tłumaczą to wzrostem liczby chorych i coraz lepszymi, a co za tym idzie, kosztowniejszymi procedurami diagnostycznymi i metodami leczenia.
– Oczekiwaliśmy, że korekta wycen będzie lepsza. Kwoty, zaproponowane przez AOTMiT, w dodatku w zderzeniu z obniżką składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, nie wróżą naszym pacjentom niczego dobrego – przekonuje Jarosław Sławek, członek Rady ds. Neurologii i kierownik oddziału neurologii i udarowego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku. I podaje przykład: zmiana wyceny wszczepienia stymulatorów mózgowych w leczeniu zaawansowanej choroby Parkinsona czy padaczki nie odzwierciedla rzeczywistych kosztów. – To na pewno odbije się na polityce ekonomicznej szpitali, bo gdy procedury są gorzej wycenione, zarządzający szpitalami nie są zainteresowani ich wykonywaniem. Tymczasem stymulatory mózgowe dają znakomite efekty u pacjentów, u których leki już nie działają. W wielu przypadkach pozwalają wrócić do normalnego życia – podkreśla prof. Sławek.
Szybki powrót do zdrowia, długi pobyt na oddziale neurologii
Według Rady błędem jest też brak zmiany wycen leczenia udarów mózgu. W wielu przypadkach nie pokrywa ona kosztów leczenia pacjentów cierpiących na wiele schorzeń i takich, u których udar daje powikłania. Podkreślają, że wiąże się to z dłuższą hospitalizacją starszych pacjentów. Z kolei młodsi wymagają niekiedy pogłębionej diagnostyki z uwagi na rzadsze i specyficzne przyczyny problemów i czynniki ryzyka udaru. Neurologów dziwi też, że Agencja nie zrezygnowała z powiązania płatności za leczenie udaru z długością hospitalizacji. Jak mówią nam specjaliści, nawet gdy wyleczenie pacjenta po udarze zajmuje trzy dni, aby otrzymać od Narodowego Funduszu Zdrowia pełną kwotę, muszą trzymać chorego osiem dni w szpitalu. W przeciwnym razie dostają jedną trzecią sumy, która odpowiada wartości leczenia.
– Dziwnie się czujemy, tłumacząc pacjentom, że aby leczenie się szpitalowi zwróciło, musi leżeć na oddziale dodatkowe pięć dni – mówi prof. Sławek. Neurolodzy żartują, że w ten sposób szpital zamienia się w najdroższy hotel w mieście. Doba hospitalizacji kosztuje przeciętnie na 700–800 zł, a w szpitalach uniwersyteckich nawet na 2 tys. zł. W uwagach przesłanych AOTMiT członkowie Rady ds. Neurologii zwracają uwagę na nową grupę świadczeń (tzw. jednorodną grupę pacjentów) do leczenia padaczki lekoopornej. Zwracają uwagę, że i ta wycena nie uwzględnia kosztów nowoczesnej diagnostyki, która jest konieczna do zakwalifikowania pacjenta do operacji. Wyliczają, że przeprowadzenie i analiza kilkudziesięciogodzinnych badań EEG, a nie, jak to było wcześniej, 12-godzinnych, wymaga zatrudnienia przez całą dobę technika i zakupu czepka z 32 elektrodami, który kosztuje 5,1 tys. zł, a nie, jak chce AOTMiT, kilkaset złotych.
To niejedyne kłopoty neurologii. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że pacjenci ze stwardnieniem rozsianym miesiącami czekają na włączenie do programów lekowych, ponieważ kontrakt z NFZ na 2025 r. nie zwiększył się mimo większej liczby chorych. Choć prezes Funduszu Filip Nowak zapewnia, że zapłaci pełną kwotę za nadwykonania w programach lekowych, a więc włączenie do nich pacjentów nieprzewidzianych w kontrakcie, dyrektorzy szpitali nie dają temu wiary i bezskutecznie proszą o zapewnienie na piśmie. ©℗