Głosowanie nad wotum nieufności dla rządu Mariano Rajoya może się odbyć pod koniec sierpnia. Jego szanse, by pozostać na stanowisku premiera, wzrosły. Wreszcie widać koniec ciągnącego się od ośmiu miesięcy politycznego kryzysu w Hiszpanii.
Partia Ludowa zaakceptowała wczoraj warunki, które postawiło centrowe ugrupowanie Ciudadanos w zamian za poparcie rządu. To oznacza, że głosowanie nad nowym gabinetem Mariano Rajoya mogłoby się odbyć jeszcze w tym miesiącu.
Porozumienie obu ugrupowań wprawdzie jeszcze nie da rządowi bezwzględnej większości, bo razem będą miały one 169 mandatów w 350-osobowym parlamencie, więc do uzyskania wotum zaufania potrzebne będzie jeszcze wstrzymanie się od głosu przez co najmniej siedmiu deputowanych, ale presja na główną partię opozycji, socjalistyczną PSOE, będzie teraz tak duża, że zapewne jej ulegnie.
Hiszpania pozostaje bez normalnie funkcjonującego rządu od końca grudnia zeszłego roku, gdy w wyborach parlamentarnych centroprawicowa Partia Ludowa straciła bezwzględną większość i nie udało się stworzyć żadnej koalicji. Powtórzone w czerwcu wybory nie zmieniły zasadniczo układu sił, choć ludowcy uzyskali o 14 mandatów więcej niż poprzednio, zatem tym bardziej stało się jasne, że to oni powinni tworzyć rząd. Problem w tym, że żadna z pozostałych partii nie chciała poprzeć pozostania Rajoya na stanowisku premiera, ale też nie potrafiła zaproponować realnej alternatywy.
Przełamanie przyszło w zeszłym tygodniu. Ciudadanos, którzy z 32 mandatami są czwartym co do wielkości ugrupowaniem w parlamencie, przedstawiło Rajoyowi listę sześciu żądań warunkujących poparcie rządu. Te sześć punktów to: usunięcie z Partii Ludowej wszystkich działaczy objętych śledztwem w sprawie korupcji, skończenie z amnestiami i ułaskawieniami osób skazanych za korupcję, ograniczenie immunitetu dla parlamentarzystów, którzy obecnie nie mogą być sądzeni przed sądami niższej instancji, ograniczenie liczby kadencji premiera do dwóch, zmiany w ordynacji wyborczej, by była jeszcze bardziej proporcjonalna i by proces układania list kandydatów był bardziej transparentny, oraz powołanie parlamentarnej komisji śledczej do zbadania tzw. sprawy Barcenas, czyli nielegalnych płatności dla Partii Ludowej. Dodatkowo Rajoy powinien precyzyjnie określić, kiedy miałaby się odbyć debata nad wnioskiem o wotum zaufania.
Część z tych warunków jest dla ludowców dość niewygodna. Chodzi zwłaszcza o nielegalne pieniądze dla partii, bo zarzuty dotyczą osób z bliskiego otoczenia Rajoya, a poza tym sprawa cieniem położyła się na całą hiszpańską politykę i była jednym z powodów sukcesu dwóch nowych, nieuwikłanych w żadne afery ugrupowań – Ciudadanos i skrajnie lewicowego Podemos. Przedstawiciele Partii Ludowej podkreślają, że amnestie dla osób skazanych za korupcję nie mają już miejsca, a żądanie ograniczenia immunitetu dla parlamentarzystów wymaga zmiany konstytucji, więc nie zależy tylko od ich partii, niemniej warunki zaakceptowała. Zapewne jednak będzie próbowała przeforsować to, aby komisja śledcza zajmowała się nie tylko sprawą Barcenas, lecz także nadużyciami we wszystkich partiach, bo socjaliści nie są o wiele lepsi.
Wczoraj zarząd Partii Ludowej upoważnił Rajoya do prowadzenia rozmów koalicyjnych z Ciudadanos. Nie wiadomo jeszcze, czy obejmą oni część stanowisk ministerialnych – co ich lider Albert Rivera jeszcze niedawno wykluczał – czy też ograniczą się do wspierania mniejszościowego rządu Rajoya, tak czy inaczej postęp w przełamywaniu wielomiesięcznego impasu jest znaczny.
Teraz wszystkie oczy zwrócą się na socjalistów. Ich szef Pedro Sanchez do tej pory odmawiał przyłożenia ręki do tego, by Rajoy mógł rządzić dalej. – Jeśli Ciudadanos poprą Rajoya, socjalistom będzie naprawdę trudno uzasadnić dalsze weto. Nie mogą go blokować dla zasady, nie przedstawiając wiarygodnej alternatywy – mówi Reutersowi Vincenzo Scarpetta, analityk z think tanku Open Europe. Szczególnie że do wstrzymania się od głosu przekonują Sancheza – oprócz Rajoya i Rivery – nawet były wieloletni socjalistyczny premier Felipe Gonzalez i centrolewicowy dziennik „El Pais”. Trudno sobie wyobrazić, by Sanchez nie uległ tej presji i nie zdecydował się na wstrzymanie się od głosu przez socjalistów. – Ciudadanos zrobili krok naprzód, a socjaliści nie zrobili żadnego. Bez tego kroku niemożliwe będzie wotum zaufania – apelował wczoraj Rajoy. Alternatywą są jeszcze jedne wybory parlamentarne, co byłoby szkodliwe dla kraju, ale także dla samych socjalistów. W takim przypadku to oni będą obarczani – i to przez wszystkie siły politycznie – winą za przedłużanie kryzysu i mogliby nawet stracić pozycję drugiej siły w parlamencie na rzecz Podemos.
Jedną z pierwszych rzeczy, do których będzie musiał się zabrać nowy rząd, są finanse publiczne. Wczoraj bank centralny podał, że dług publiczny Hiszpanii wyniósł w połowie roku rekordowe 1,1 bln euro, co oznacza 100,9 proc. PKB, czyli znacznie powyżej założeń. Na koniec tego roku dług miał bowiem wynosić 99,1 proc. Ministerstwo Gospodarki zwróciło wprawdzie uwagę, że na ten wzrost mają wpływ czynniki sezonowe i nadal jest szansa, by na koniec roku dług był zgodny z założeniem, ale do tego potrzebny jest rząd mający uprawnienia do podejmowania konkretnych decyzji, a nie tylko bieżącego administrowania. Przed kilkunastoma dniami Komisja Europejska odstąpiła od wymierzenia Hiszpanii i Portugalii kary za przekroczenie – po raz kolejny zresztą – limitu deficytu budżetowego, ale Madryt ma przedstawić jesienią sposób, w jaki zamierza go zmniejszyć. Teraz rośnie szansa, że przynajmniej będzie miał się tym kto zająć.