O godz. 22:00 czasu lokalnego zakończyły się w W. Brytanii wybory samorządowe, w których mieszkańcy wybierali merów kilku miast oraz radnych do samorządów. W "Super Czwartek" wybierano też deputowanych do parlamentów narodowych w Szkocji, Walii i Irlandii Płn.

Głosowanie przebiegło bez większych zakłóceń poza porannym incydentem w londyńskiej dzielnicy Barnet, gdzie przez ponad dwie godziny komisje wyborcze pracowały w oparciu o błędnie sporządzony spis uprawnionych do głosowania. W rezultacie, nawet kilka tysięcy wyborców, w tym naczelny rabin Wielkiej Brytanii Ephraim Mirvis, zostało pozbawionych prawa do oddania głosu. Błąd ten został następnie naprawiony, a wyborcy mogli powrócić do lokali i zagłosować.

Rządzona przez Partię Konserwatywną rada dzielnicy Barnet była wielokrotnie krytykowana w ubiegłych latach za zbyt daleko idący outsourcing w sferze usług publicznych, które tutaj są świadczone przez prywatne firmy. Dzielnica ta zyskała w przeszłości przydomek "Easy Jet" ze względu na możliwość – za specjalną opłatą – "przeskakiwania kolejki" w postępowaniach urzędniczych, np. dotyczących pozwolenia na budowę.

Paradoksalnie, błąd lokalnej komisji wyborczej może oznaczać utratę części głosów przez kandydata konserwatystów na mera Londynu, Zaca Goldsmitha, który cieszy się wysokim poparciem właśnie w Barnet. Opublikowane w ciągu dnia sondaże wskazują jednak, że incydent z listą nie powinien zadecydować o wyniku wyborów.

W świetle tych sondaży kandydat Partii Pracy Sadiq Khan miałby prowadzić nawet kilkunastoma punktami procentowymi. Zagrożeniem dla Khana może być jednak wyjątkowo niska frekwencja.

Według pojawiających się w ciągu dnia doniesień, może się ona okazać rekordowo niska w tych wyborach, grubo poniżej poziomu 38 proc., które odnotowano w 2012 roku. Jedną z przyczyn może być doskonała pogoda. Wielu londyńczyków postanowiło spędzić ten dzień raczej w parkach i nad stawami niż w lokalach wyborczych.

Jeśli jednak sondaże się potwierdzą, Khan - prawnik zajmujący się prawami człowieka, który wbrew apelom religijnych przywódców poparł m.in. ustawę o związkach partnerskich i były minister w rządzie Gordona Browna - będzie pierwszym muzułmańskim merem europejskiej stolicy.

Nowi włodarze miast zostali wybrani także w Bristolu, Liverpoolu i Salford. W Walii, Szkocji i Irlandii Północnej wybrani zostali z kolei deputowani do narodowych parlamentów.

Wyników w napięciu wyczekiwać będzie lider Partii Pracy Jeremy Corbyn, bo jego partia może według ekspertów znacząco stracić reprezentację w regionach, a także w Walii i Szkocji, co mogłoby pociągnąć za sobą wezwanie do zmiany przywódcy ugrupowania.

W wyborach brali udział także obywatele Unii Europejskiej, w tym Polacy, dla których była to jedyna szansa na wypowiedzenie się przed czerwcowym referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w UE.

Szacuje się, że uprawnionych do głosowania - po wcześniejszej rejestracji - było ponad 100 tys. Polaków mieszkających w Londynie i około 250 tys. w innych częściach kraju. Według rządowych statystyk, w Wielkiej Brytanii mieszka co najmniej 853 tys. obywateli RP.

Pierwsze wyniki spodziewane są o północy z czwartku na piątek, ale większość głosów w regionach powinna być podliczona dopiero w ciągu dnia w piątek. Ogłoszenie wyników wyborów na mera Londynu planowane jest na piątkowy wieczór.

W trakcie wyborów lokalnych nie przeprowadzono badań exit poll; w niektórych regionach ośrodki badań opinii publicznej powtórzyły przedwyborcze ankiety telefoniczne, prosząc o potwierdzenie uczestnictwa w wyborach.