Za tydzień warszawski sąd okręgowy ma ogłosić wyrok w sprawie Zygmunta M., który w 2013 r. rzucił tortem w sędzię zajmującą się sprawą Czesława Kiszczaka. W środę sąd rozpoznał odwołania prokuratury i obrony od wyroku skazującego M. na karę 2 miesięcy więzienia.

Według prokuratury kara wymierzona oskarżonemu przez sąd pierwszej instancji była "rażąco niewspółmierna do stopnia społecznej szkodliwości czynu". Prokurator wniosła w środę o wymierzenie M. kary 10 miesięcy więzienia. Z kolei obrona wniosła o uniewinnienie oskarżonego, gdyż jej zdaniem materiał dowodowy nie wskazuje jednoznacznie, iż to właśnie M. rzucił tortem.

"To w tym budynku sędziowie przez 25 lat chronili zbrodniarzy komunistycznych (...) prokuratura nie dochowała żadnej staranności, aby udowodnić mi winę" - mówił M. Wniósł także o przeniesienie sprawy do innego sądu, aby apelacji nie rozpoznawali - jak powiedział - "koledzy od kielicha" poszkodowanej sędzi.

Wniosek oskarżonego - jako złożony już po rozpoczęciu rozprawy, gdy tymczasem fakt, jaki sąd będzie rozpoznawał sprawę, był znany od dawna - został pozostawiony przez sąd bez rozpoznania. "Pokrzywdzona nie jest znana żadnemu z członków składu" - dodał sędzia Piotr Kluz.

W październiku zeszłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli uznał M. za winnego naruszenia nietykalności cielesnej sędzi Anny Wielgolewskiej z Sądu Okręgowego w Warszawie, która została przezeń ugodzona tortem w tył głowy. Według sądu było to nie tylko naruszenie nietykalności, ale też znieważenie sędziego podczas i w związku ze sprawowaniem urzędu, a także znieważenie konstytucyjnego organu RP.

Proces dotyczy posiedzenia sądu z czerwca 2013 r. W Sądzie Okręgowym w Warszawie przesłuchiwano wówczas dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie b. szefa MSW z lat PRL Czesława Kiszczaka nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.

Gdy sędzia Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa osób z Adamem Słomką na czele zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia została trafiona w tył głowy. Potem posiedzenie dokończono niejawnie. W końcu sędzia zawiesiła proces Kiszczaka z powodu jego złego stanu zdrowia. Jeszcze w 2013 r. SA prawomocnie utrzymał tę decyzję SO.

Kilka dni później M. usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności lub do trzech lat więzienia. Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa. Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło wówczas "głębokie poruszenie" incydentem.

Również w środę zgromadzona na rozprawie publiczność głośno protestowała przeciw decyzjom sądu, m.in. konieczności zostawienia toreb w depozycie przed wejściem na salę. Z sali przez policję został usunięty Słomka.

Ostatecznie - m.in. w związku z opóźnieniem w rozpoznawaniu spraw wyznaczonych na środę - sąd odroczył ogłoszenie wyroku w sprawie M. na 20 kwietnia.

Pół roku temu sąd rejonowy, skazując M., uznał, że nie było wątpliwości, iż to on rzucił tortem w sędzię. Wskazał, że jego czyn miał na celu "poniżenie sędziego".

Oskarżony nie doczekał wówczas końca uzasadnienia wyroku i wyszedł z sali obrażając sędzię wulgarnymi słowami - za co został ukarany dodatkowymi 14 dniami aresztu. Z kolei we wrześniu zeszłego roku sąd rejonowy ukarał M. karą pieniężną za zakłócanie rozprawy ws. rzucenia tortem. W środę SO poinformował, że w innej ze spraw katowicki sąd wymierzył M. karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu w związku z "próbą zmuszenia funkcjonariuszy do zaniechania czynności". "Nie informujecie, że chodziło o pomnik rosyjskich okupantów i walkę z pozostałościami komunizmu" - przerywał sądowi Słomka, zanim został usunięty z sali. (PAP)