W izraelskim szpitalu zmarł ojciec palestyńskiego dziecka, spalonego żywcem przez izraelskich ekstremistów. Palestyńczycy chcą wnieść sprawę do Międzynarodowego Trybunału Karnego.

Pod koniec lipca zamaskowani sprawcy wrzucili koktajle Mołotowa do domu zamieszkałego przez czteroosobową rodzinę palestyńską. W pożarze zginął 18-miesięczny chłopiec, a pozostali członkowie rodziny ulegli rozległym oparzeniom. 26-letnia matka z poparzeniami trzeciego stopnia cały czas przebywa w szpitalu. Jej stan oceniany jest jako krytyczny. Dziś zmarł ojciec. Poprawia się natomiast stan drugiego chłopca - 4-letniego Ahmeda.

Rodzina mieszkała w miejscowości Duma, otoczonej przez izraelskie osiedla, na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu. Na resztkach ścian ocalałych z pożaru widnieją napisy:

"Zemsta" i "Cena do zapłaty", które zwykle zostawiają osadnicy i działacze żydowskiej skrajnej prawicy.
Palestyńczycy chcą wnieść sprawę do międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości. Zaraz po zdarzeniu prezydent Mahmud Abbas ogłosił, że napisze do Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Dziś palestyński urzędnik powiedział, że ciało zmarłego mężczyzny, przed pochowaniem, zostanie poddane autopsji, której wynik stanowić będzie dowód dla Trybunału w Hadze. Informacja o śmierci w pożarze 18-miesięcznego dziecka wywołała kilkudniowe starcia pomiędzy Palestyńczykami a żołnierzami izraelskimi na całym okupowanym Zachodnim Brzegu.