Jan Hartman podśmiewał się ostatnio (w tygodniku „Polityka”) z ojca Andrzeja Dudy – dodajmy, że łagodnie i życzliwie, jak na współcześnie obowiązujący w Polsce standard.
Jan Duda uważa na przykład, że Polska musi uwierzyć w swoją wielkość, że władza musi zrobić porządek ze sprzedawczykami, pokazać zagranicy dumę i nieustępliwość. Uważa też, że renesans polskości pozwoli nam zbudować nową syntezę tradycji narodowych i tego wszystkiego, co do organizacji życia narodowego wnosi postęp i nowoczesność.
Według profesora Hartmana tym podobne poglądy są śmieszne. Krewki polityk i filozof z Krakowa myli się, rację ma Jan Duda. Każdy kraj Europy XXI wieku musi dokonać syntezy własnej tradycji i postępu. Tradycji, z której tylko część jest wciąż wartościowa, i postępu, który wnosi nie tylko nowe dobro, ale i nowe zagrożenia. Społeczności, które pomkną w przyszłość, wyszydzając własną przeszłość, skarleją. Trudno nie rozumieć obaw, jakie niosą ze sobą wypowiedzi wielu tzw. prawicowych polityków i hierarchów Kościoła. Punktowanie bzdur nawiedzonych patriotów przez liberałów, socjalistów, ateistów, lewicowców, centrystów, katolików wierzących bardziej Ewangelii niż historii itp. stanowi objaw zdrowia pluralistycznego narodu. Sprowadzanie jednak zagadnienia „renesansu polskości” do głupstw wypowiadanych przez tych, którym rozum odjęło, jest wielkim błędem znaczącej części polskiej inteligencji. Od lat zamiast próbować zrozumieć Polskę w Europie, poprzestaje ona na jałowej i pretensjonalnej walce – czytaj: podniecaniu się i oburzaniu – z kretynizmem. Łatwizna. I mielizna.
Hartman w środę, a w czwartek Jarosław Kurski – „Gazeta Wyborcza” opublikowała list Andrzeja Dudy. Oczywiście pomysł, żeby miły gest nowego prezydenta po prostu podać do wiadomości, nikomu nawet nie zaświtał w redakcji, która przecież zawsze wie lepiej. Zatem redaktor naczelny pouczył Andrzeja Dudę, jak naprawdę wygląda Polska i o co naprawdę chodzi w świecie. Ludzie wiedzący gorzej i ciągle przekonani, że wiedzą o niebo lepiej, to nieszczęście Polski większe od ks. Oko, deflacji i upałów razem wziętych.