Przekonanie, że nasze prawo azylowe jest bardzo restrykcyjne, to mit. Spośród ogółu imigrantów, którzy w Polsce składają wnioski o nadanie im statusu uchodźcy, zaledwie 16 proc. w 2014 r. uzyskało pozytywną decyzję Urzędu do Spraw Cudzoziemców (UdSC). Ochronę przyznano wówczas tylko 732 cudzoziemcom, blisko 2 tys. osób jej odmówiono, a 5,5 tys. spraw umorzono.
– Polska ma bardzo niski wskaźnik uznawalności wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej – wskazuje Anna Trylińska, prawniczka ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
Na tle innych państw europejskich wypadamy dosyć słabo. Jednak jak zauważa Rafał Baczyński-Sielaczek z Instytutu Spraw Publicznych, nie można w prosty sposób porównać liczby pozytywnych decyzji wydawanych przez poszczególne państwa unijne, a to z uwagi na różne struktury pod względem obywatelstwa wniosków składanych w tych krajach. – Do Włoch, Grecji i na Maltę trafiają głównie uchodźcy z Afryki i Syrii, a do Polski – z Rosji, Ukrainy i Gruzji. Przy takich różnicach nie można porównywać tego, że Polska wydała np. 200 statusów uchodźcy, a Malta kilkaset – zaznacza. Jako przykład podaje dane Centrum Europejskiego Natolin z 2012 r., według których średni odsetek uznawanych wniosków azylowych Irakijczyków w całej UE wynosi 46 proc. W Polsce pozytywne decyzje uzyskało 100 proc. wnioskodawców z Iraku, a np. Włochy, Hiszpania i Szwecja uznały odpowiednio 88,51 i 31 proc. wniosków.
Coraz częściej pojawiają się opinie, że za niewielką liczbę ochron udzielanych imigrantom odpowiedzialne jest nasze prawo, które na tle innych państw europejskich jest dosyć rygorystyczne. Jednak zdaniem ekspertów teza ta jest mocno przesadzona.
– Prawdą jest, że w Polsce niewiele osób uzyskuje status uchodźcy. Nasze przepisy są dosyć restrykcyjne, jednak nie bardziej niż w innych krajach. Wszystkie one opierają się bowiem na tej samej konwencji genewskiej dotyczącej statusu uchodźców – twierdzi Magda Pajura, prawniczka z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć w Krakowie.
Maria Pamuła, specjalista ds. ochrony uchodźców w warszawskim Biurze Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), zwraca uwagę, że dyrektywy dotyczące azylu obowiązują w Unii od 2003 r. i Polska, przystępując do jej struktur, musiała dostosować swoje regulacje do ich wymogów. – Przepisy unijne przewidują wyłącznie minimalne standardy ochrony. Tak jest, jeśli chodzi np. o dostęp do pomocy prawnej. Jest ona gwarantowana dopiero na etapie odwołania od decyzji wydanej przez UdSC. UNHCR i wiele organizacji pozarządowych zgłaszało, że jest to niewystarczające, bo po wydaniu decyzji dana osoba ma tylko dwa tygodnie na odwołanie – w tym czasie musi znaleźć adwokata i tłumacza. Pomoc prawna powinna być udzielana wcześniej, najpóźniej na etapie przesłuchania – twierdzi Pamuła.
Zdaniem ekspertów niska uznawalność wniosków imigrantów o objęcie ochroną międzynarodową ma dwie przyczyny. – Z jednej strony to konsekwencja tego, z jakiego państwa pochodzą imigranci starający się o status uchodźcy, z drugiej zaś stanowi ona efekt polityki migracyjnej obowiązującej w naszym kraju. Patrząc na przykład Bułgarii, która w ponad 90 proc. przypadków wydaje decyzje pozytywne, warto zauważyć, że większość tamtejszych wnioskodawców to Syryjczycy, Irakijczycy i bezpaństwowcy, a sytuacja tych osób najczęściej uzasadnia objęcie ochroną. U nas większość pochodzi z Rosji i Ukrainy, a ci zwykle dostają odmowy – wskazuje Anna Trylińska.
Potwierdza to Magda Pajura: – Ukraińcy z reguły nie uzyskują statusu uchodźcy, bo wielu z nich nie spełnia konwencyjnych warunków do jego nadania. Uznaje się, że zgodnie z zasadą relokacji wewnętrznej mogliby oni odpowiednią ochronę uzyskać na zachodzie Ukrainy – choć często jest ona prowizoryczna.
Zdaniem Pajury dużo bardziej rygorystyczne niż same regulacje jest podejście urzędników do cudzoziemców. Niewielka liczba pozytywnych rozstrzygnięć dla azylantów może też wynikać z ich braku doświadczenia w rozpatrywaniu wniosków od osób pochodzących z Syrii czy Afryki. – Gdy popatrzymy na teczki dotyczące Ukraińców czy Czeczenów w UdsC, to są one obszerne; w ich przypadku sprawdzane jest m.in., czy osoby te nie należały do bojowników czeczeńskich lub rebeliantów ze wschodniej Ukrainy. W przypadku imigrantów z państw afrykańskich teczki są dużo cieńsze, procedury trwają dłużej, a ustalenie danych zajmuje dużo więcej czasu, bo te osoby są naszej administracji nieznane – wskazuje Trylińska.