W nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 r. gruzińska armia zaatakowała Cchinwali, chcąc odbić zbuntowany region z rąk separatystów. Dwa dni później została wyparta przez rosyjskie wojska, które ruszyły w kierunku Tbilisi.
Gori to niewielkie miasteczko, które w sierpniu 2008 roku stało się świadkiem tragedii Gruzinów i Osetyjczyków. Przez wiele tygodni okupowane przez Rosjan, później przyjmowało uchodźców z terenów objętych wojną. Wspominając tamte wydarzenia i oddając hołd ofiarom wojny, mieszkańcy Gori zapalili kilkaset zniczy, jednocześnie wypuszczając w niebo kolorowe lampiony. Świece płoną także w innych miastach Gruzji.
Choć od wojny minęło siedem lat w strefie konfliktu wciąż jest niespokojnie. Kilka dni temu w wiosce Churwaletii rosyjscy żołnierze przesunęli tymczasową granicę o półtora kilometra w głąb Gruzji, zabierając okolicznym mieszkańcom ich pola i sady. Gruzińscy politycy przekonują, że najlepszym rozwiązaniem dla ich kraju, aby obronić się przed prowokacjami rosyjskiej armii i separatystów, jest wybór euroatlantyckiej drogi rozwoju.
Komentarze(0)
Pokaż: