Władze francuskie z gniewem zareagowały na doniesienia o podsłuchiwaniu przez USA trzech ostatnich prezydentów. Komunikat wydany przez Pałac Elizejski mówi o działaniach „nie do zaakceptowania”.

Biuro prezydenta Francji wydało komunikat po zwołanym w trybie pilnym posiedzeniu tak zwanej Rady Obrony, w której skład wchodzą, oprócz szefa państwa i premiera, ministrowie spraw zagranicznych, obrony, spraw wewnętrznych i sprawiedliwości, a także szefowie francuskiego wywiadu. W krótkim tekście czytamy między innymi, że Francja „nie będzie tolerować żadnych działań podważających jej bezpieczeństwo”. Według komunikatu, już wcześniej władze amerykańskie podjęły zobowiązanie, że nie będzie podsłuchów. Teraz to zobowiązanie musi być „przypomniane i ściśle przestrzegane”.

Po posiedzeniu Rady Obrony minister spraw zagranicznych Laurent Fabius wezwał do ministerstwa panią Jane Hartley, ambasador USA we Francji.

Znacznie mniej dyplomatyczne są reakcje niektórych polityków. I tak Renaud Muselier, eurodeputowany z partii Republikanów, której szefem jest Nicolas Sarkozy, powiedział, że panią ambasador trzeba po prostu odesłać do Stanów Zjednoczonych.