W studiu TVN zakończyła się debata kandydatów na prezydenta, Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. To ostatnia debata przed drugą turą wyborów.

In vitro, polityka bezpieczeństwa, obchody 70. rocznicy II wojny światowej, śledztwo w sprawie smoleńskiej, banki i kredyty, regulacje podatkowe - to tylko niektóre z tematów, które poruszyli kandydaci na prezydenta w czasie debaty organizowanej przez TVN. To ostatnie takie spotkanie przed II turą wyborów, która odbędzie się w niedzielę.

Początek debaty był zaskakujący. Po tym, jak obydwaj kandydaci uścisnęli sobie dłoń, Andrzej Duda wręczył Bronisławowi Komorowskiemu chorągiewkę Platformy Obywatelskiej twierdząc, że prezydent unika w kampanii przypominania o swojej partii. Wyraźnie zaskoczony prezydent powiedział, że niestety nie przygotował dla Dudy "informacji o jego przynależności partyjnej", a następnie ddał chorągiewkę prowadzącej tę część debaty Monice Olejnik. Kandydaci byli pytani m.in. o stosunek do Kościoła i in vitro. Andrzej Duda podkreślał, że Polska nie jest państwem wyznaniowym. Zaznaczył jednak, że obowiązująca konstytucja mówi o ochronie życia, co stoi w sprzeczności z aborcją i zapłodnieniem metodą in vitro. Prezydent Bronisław Komorowski opowiedział się za przyjazną neutralnością państwa i Kościoła. Przypomniał też, że Andrzej Duda poparł karanie więzieniem za stosowanie metody in vitro, co Bronisław Komorowski nazwał średniowieczem.

Jednomandatowe okręgi wyborcze, związki partnerskie i finansowanie partii politycznych to kolejne kwestie, które pojawiły się w czasie debaty kandydatów na prezydenta. Bronisław Komorowski odpowiadając na pytanie, jak będzie głosował w rozpisanym przez siebie referendum w sprawie jednomandatowych okręgów, powiedział, że od dawna je popiera. "Dałem temu wyraz jeszcze przed wyborami, między innymi w ankiecie 'Latarnika" - mówił. Prezydent wytknął Andrzejowi Dudzie, że w tej samej ankiecie opowiedział się przeciwko JOW-om.
Kandydat PiS wskazywał natomiast, że referendum może się wcale nie odbyć, bo -jak mówił- większość konstytucjonalistów oceniła, że wniosek prezydenta złożony w Senacie jest sprzeczny z konstytucją.
Duda i Komorowski byli też pytani o wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej i stosunek do śledztwa w tej sprawie. Andrzej Duda zwracał uwagę, że do Polski nie wróciły główne dowody - wrak Tupolewa i czarne skrzynki, dlatego trudno przesądzać o przyczynach katastrofy. Krytykował też prezydenta i rząd PO za zbyt małą aktywność dyplomatyczną w kwestii Smoleńska. "Podstawową sprawą jest zbadanie dowodów, a tych w w Polsce nie ma. To wstyd, że polskie państwo w takiej sytuacji działa w taki sposób. I za to odpowiedzialna jest władza" - mówił.
Prezydent Bronisław Komorowski podkreślał natomiast, że trzeba pozwolić spokojnie pracować prokuraturze wojskowej, zamiast nieustannie kwestionować ustalenia śledczych. Jak zaznaczył, to do prokuratorów należy ocena, jakie dowody są niezbędne i jakie wyciągać z ich wnioski. "Pan jest prawnikiem i powinien pan wiedzieć, że to właśnie prokuratura powinna to zadanie wykonać a nie pan, sugerując że był zamach. Na jakiej podstawie?" - mówił prezydent, zwracając się do kandydata PiS.


Bronisław Komorowski zapytał Andrzeja Dudę, czy rozmawiał o relacjach polsko-żydowskich ze swoim teściem, który ma żydowskie pochodzenie. Odniósł się w ten sposób do kwestii Jedwabnego, którą poruszył kandydat PiS w czasie niedzielnej debaty w TVP. Duda przypomniał wówczas słowa prezydenta o "narodzie ofiar, który bywał także sprawcą". "Z Jedwabnego pan robi zarzut o słabej obronie godności polskiej" - mówił Komorowski.
Prezydent pytał też, dlaczego Andrzej Duda nie poparł jego ustawy o godle narodowym na koszulkach sportowców. Kandydat PiS-u nawiązał w odpowiedzi między innymi do czekoladowego orła przygotowanego z okazji obchodów państwowych. Andrzej Duda odpowiedział, że to z inicjatywy prezydenta zrobiono orła z czekolady. "Kotylionik i balonik - tak śmiali się z tego ludzie" - powiedział kandydat PiS-u.

Bronisław Komorowski replikował, że według Andrzeja Dudy orzeł może być tylko PiS-owski. Jak powiedział, "orzeł może być z czekolady albo ze szkła, najważniejsze, żeby był w sercu". Kandydaci byli też pytani o swój stosunek do emerytur i ewentualnej ich reformy. Andrzej Duda zaznaczył, że w tej kwestii trzeba pracować nad rozwiązaniami korzystniejszymi dla pracowników. Podczas debaty podkreślił, że ludzie nie chcą pracować do śmierci. Zdaniem Andrzeja Dudy, ustawa emerytalna powinna być skonstruowana tak, aby ci, którzy chcą pracować dłużej, mieli taką możliwość. Prezydent Bronisław Komorowski zarzucił Andrzejowi Dudzie, że wycofuje się ze swoich zapowiedzi cofnięcia reformy emerytalnej. Powiedział, że oznaczałoby to konieczność podniesienia składki emerytalnej o 500 złotych. Prezydent przypomniał, że proponuje połączenie wieku emerytalnego ze stażem pracy. Jest to rozwiązanie dużo tańsze i, jak powiedział Bronisław Komorowski, może wejść w życie.
Andrzej Duda zaprzeczył, aby blokował etat na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czasie debaty przytoczył wypowiedź rektora tej uczelni, że nikt nie blokuje tam etatów.
Na pytanie prezydenta Bronisława Komorowskiego, czy ma zgodę rektora UJ na pracę na innej uczelni Andrzej Duda odpowiedział, że od 2011 roku jest na urlopie bezpłatnym i ma prawo pracować.
Jednym z tematów był też głośny kontrakt na zakup śmigłowców bojowych dla polskiej armii, który prawdopodobnie otrzyma francuska firma Airbus Helicopters. Andrzej Duda przekonywał, że oferta amerykańska była dużo lepsza - wskazywał, że Black Hawki sprawdziły się na wielu wojnach i korzystają z nich żołnierze armii USA.
Prezydent Bronisław Komorowski bronił decyzji MON-u. Jego zdaniem wybrano najlepszą maszynę i gwarancję zatrudnienia Polaków przy jego produkcji. Przypominał, że przy wydawaniu pieniędzy na wojsko istnieje "mechanizm", który gwarantuje, ze znaczna część tych środków zostanie wydana w polskich przemyśle zbrojeniowym.
Obywatele muszą brać kredyty na własne ryzyko, ale państwo powinno w sytuacjach trudnych im pomagać. W ten sposób Bronisław Komorowski w debacie z Andrzejem Dudą odpowiedział na pytanie dotyczące ewentualnej pomocy frankowiczom.
Prezydent przekonywał, że niektórych oczywiście trzeba chronić szczególnie - rodziny wielodzietne, emerytów, rencistów, inwalidów - tak, by nie utracili na przykład mieszkania. "To jest rzeczywisty problem i tu jest miejsce na działalność państwa. Reszta musi być elementem umowy między kredytodawcą a kredytobiorcą" - dodał.
Andrzej Duda z kolei uważa, że państwo polskie frankowiczom powinno pomóc, bo nadzór bankowy nie działa tak jak powinien. Wskazywał, że KNF była informowana przez 2 lata o malwersacjach w SKOK-u Wołomin, a nie zrobiła w tej sprawie nic i ludzie stracili pieniądze. To nie może się powtórzyć, dlatego potrzebne jest państwowe wsparcie dla frankowiczów.
Kandydaci rozmawiali też o konwencji antyprzemocowej. Andrzej Duda ostro ją skrytykował i mówił, że w krajach, gdzie ona już obowiązuje, jest znacznie większa przemoc domowa, a poza tym wprowadza ona do systemu prawnego niebezpieczne przepisy i stwierdzenia.
Prezydent zwracając się do Andrzeja Dudy zaznaczył, że nie można być obojętnym wobec przemocy i pytał, czemu kandydat PiS protestował przeciwko ratyfikacji konwencji. "Trzeba wiedzieć po której stronie się staje - czy po stronie krzywdzonych, czy po stronie obojętnej na tę krzywdę" - podkreślił Bronisław Komorowski.
W debacie pojawiła się też kwestia podatków. Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że podpisywał 13 ustaw zakładających ich podniesienie. Wzrósł między innymi podatek od ubranek dziecięcych, co w ocenie Dudy było "najgorsze dla młodych rodzin", a także VAT, co szczególnie uderzyło w najuboższych.
Bronisław Komorowski przekonywał tymczasem, że podatki w wielu przypadkach obniżył. W sumie podpisał 17 takich ustaw. Jak mówił, dla niego szczególnie ważna jest ustawa wprowadzająca ulgi podatkowe dla osób wychowujących dzieci. Zarzucił Andrzejowi Dudzie, że za czasów rządów PiS te ulgi były "teoretyczne", bo dotyczyły tylko najbogatszych ludzi.
Podczas debaty kandydaci na prezydenta musieli odpowiedzieć na pytanie, czy nasz kraj powinien przyjąć syryjskich chrześcijan. Zarówno Bronisław Komorowski, jak i Andrzej Duda uważają, że jest to konieczne. Kandydat Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że nasz kraj może uratować życie wielu osób. "Chrześcijanie ze wszystkich krajów są nam bliscy kulturowo i jeśli dzisiaj potrzebują pomocy, to trzeba im jej udzielić. Ja jako prezydent będę o to zabiegał (...)" - dodał. Andrzej Duda podkreślił jednak, że musi dojść do zmiany władzy w Polsce, by usprawnić politykę repatriacji.
Z kolei Bronisław Komorowski wytknął kontrkandydatowi, że co innego mówi, a co innego deklaruje. Przypomniał, że Duda nie wziął udziału w głosowaniu w Parlamencie Europejskim nad uchwałą, w której europosłowie upominali się o chrześcijan zagrożonych przez Państwo Islamskie.
Bronisław Komorowski uważa, że Rosja przeszła do konfrontacji z Zachodem. Świadczy o tym konflikt na Ukrainie. Prezydent podkreślił, że Polska musi stać po stronie Zachodu. Jeśli jednak Rosja zmieni politykę, nasz kraj powinien działać na rzecz poprawy wzajemnych stosunków i zachęcać ją do współpracy z całym światem zachodnim. Jak mówił, dla nas Rosja jest bezpieczna wtedy, gdy nie ma aspiracji imperialnych i chce się modernizować wewnętrznie.
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Duda odpowiedział, że Polacy potrzebują przede wszystkim pokoju i spokoju. Dodał, że należy prowadzić aktywną politykę zagraniczną, a w sprawie konfliktu na Ukrainie wychodzić z inicjatywą razem z naszymi sojusznikami.
Andrzej Duda opowiedział się za utworzeniem w Polsce baz sił NATO zwracając uwagę, że granica Sojuszu przesunęła się na wschód. Jak zaznaczył, trzeba walczyć, by to zostało zatwierdzone już podczas najbliższego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie.
Andrzej Duda krytycznie o uroczystościach 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Kandydat PiS zarzucił prezydentowi, że na Westerplatte zabrakło najważniejszych światowych przywódców.
Bronisław Komorowski bronił się i mówił, że akurat dobór i lista gości były właściwe, bo należało zaprosić nie przedstawicieli wielkich mocarstw, ale przywódców państw tej części Europy. Poza tym - zwrócił uwagę prezydent - w Gdańsku byli reprezentanci dwóch najważniejszych organizacji międzynarodowych - NATO i Unii Europejskiej.
Andrzeja Dudy ta odpowiedź nie przekonała. Kandydat PiS mówił, że polska dyplomacja w związku z obchodami rocznicy zakończenia II wojny światowej poniosła klęskę. "To pokazało nijakość i bylejakość dyplomacji jaką realizujecie - nieudacznictwo (...) Nie było żadnego z przywódców wielkich krajów Unii Europejskiej, nie było prezydenta Stanów Zjednoczonych" - mówił Duda.
Polityka międzynarodowa a sprawy personalne. Bronisław Komorowski podczas debaty pytał Andrzeja Dudę o poglądy jego współpracowników. Przypomniał słowa posłanki Krystyny Pawłowicz, która flagę Unii Europejskiej określiła mianem "szmaty". Prezydent mówił też o Krzysztofie Szczerskim, który w przypadku zwycięstwa Dudy prawdopodobnie ministrem w jego kancelarii, zajmującym się polityką międzynarodową. Komorowski przypomniał, że Szczerski pisał o "potrzebie powołania republiki wyznaniowej" i wprowadzenia "dyktatury Ewangelii".
Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że choć w kampanii wyborczej odwołuje się do wolności, skierował do Sejmu nowelizację ustawy o zgromadzeniach publicznych, która - jak mówił - ogranicza wolność obywatelską. Bronisław Komorowski w czasie debaty prezydenckiej tłumaczył, że istota zmiany polegała na zakazie zasłaniania twarzy podczas demonstracji.




















Prezydent zaznaczył, że dziwił się, jak taki zarzut może stawiać przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości. "Poruszacie ten temat tylko dlatego, że macie kolegów takich, właśnie tych, którzy uwielbiają robić zadymę, rozróbę, chować się i udawać, że nie są organizatorami jakiegoś wydarzenia politycznego" - mówił Komorowski.
Andrzej Duda nie zgodził się ze słowami prezydenta. "Pan tak dużo o tym mówi, to może pan ma takich kolegów co zasłaniają twarze, bo ja nie mam" - ripostował. Duda wskazywał, że Trybunał Konstytucyjny zakwestionował nowelizację ustawy jako naruszającą istotę prawa wolnościowego, jakim jest prawo do wolności zgromadzeń.
Na koniec kandydaci wygłosili oświadczenia do wyborców. "Chciałbym aby prezydentura polska była realizowana jako prezydentura dialogu" - tak swoje wystąpienie w debacie TVN podsumował Andrzej Duda. Jego zdaniem, dobre zmiany są możliwe, ale to Polacy dokonają wyboru w najbliższą niedzielę. Duda mówił też o potrzebie zlikwidowania podziałów w społeczeństwie. "Jesteśmy wielką wspólnotą, jest nas ponad 38 milionów, nie możemy pozwolić się dzielić" - dodał.
Jego zdaniem trzeba rozmawiać i szukać tego co wspólne. Przede wszystkim stawiać na rodzinę. Stąd propozycja obniżenia wieku emerytalnego. "Chciałbym, aby prezydentura polska wreszcie była realizowana jako prezydentura dialogu. Te zmiany, dobre zmiany są możliwe. Wierzę w to głęboko, że wybierzecie mnie (...) że wybierzecie dobrą zmianę" - zakończył.
Bronisław Komorowski zapewniał natomiast o tym, że wyciągnął wnioski z porażki w pierwszej turze wyborów. Był to prosty sygnał od społeczeństwa, że młodzi obywatele chcą większego udziału w decydowaniu o sprawach państwa polskiego. Zadeklarował, że jest gotów wprowadzić takie rozwiązania.
Prezydent zwrócił uwagę, że ma coś, co daje mu dużą przewagę nad kontrkandydatem - tym czymś jest gromadzone od lat doświadczenie. Zdaniem Komorowskiego jest ono potrzebne, by móc podejmować wielkie wyzwania, a takim jest właśnie prezydentura. Na koniec poprosił Polaków o głosy.
Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się w najbliższą niedzielę.