Samorządy chcą się dobrać do rządowych pieniędzy na leczenie hazardzistów. Dziś leczą alkoholików. A raczej udają, że leczą
Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych nie wie, co zrobić z pieniędzmi. Na koniec 2014 r. zgromadzono na nim blisko 90 mln zł. Uzależnionych od gier nie ma tylu, ilu się spodziewano (lub też nie zgłaszają się na terapię). Od kilku miesięcy trwa festiwal pomysłów: co zrobić z rosnącą górą pieniędzy?
Z najnowszym wystąpiła Unia Metropolii Polskich (UMP) zrzeszająca największe miasta. Samorządowcy wysłali już w tej sprawie pismo do ministra zdrowia. Proszą w nim o zmianę zasad przeprowadzania konkursów na realizację zadań dofinansowanych z funduszu hazardowego, tak by w programach profilaktycznych i terapeutycznych mogły uczestniczyć samorządy i ich jednostki organizacyjne. „Samorządy nie posiadają żadnych środków finansowych na prowadzenie programów profilaktycznych i terapię uzależnień behawioralnych, w tym od hazardu. Środki, którymi dysponują samorządy, uzyskiwane z pozwoleń na sprzedaż alkoholu [...] nie mogą być przeznaczone na profilaktykę i terapię uzależnień innych niż od alkoholu i narkotyków” – uzasadnia UMP.
Jak dodaje Tomasz Fijołek z UMP, to, że rząd ma problemy z rozdysponowaniem pieniędzy, dodatkowo przemawia za włączeniem w ich dystrybucję samorządów.
Jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Zdrowia udzielonej samorządowcom, resort jest w stanie przystać na propozycję miast. „Procedowana obecnie ustawa o zdrowiu publicznym, wraz z Narodowym Programem Zdrowia, powinna przyczynić się do zwiększenia możliwości wspólnej realizacji celów zdrowotnych administracji rządowej, jak i władz lokalnych, znających najlepiej specyfikę swojego terenu” – odpowiada resort.
Dodaje także, że w kolejnym naborze wniosków, z terminem ich składania do 1 września 2015 r., „przewiduje się rozszerzenie zadań w zakresie Programu Ministra Zdrowia uwzględniających również jednostki samorządu terytorialnego”.
Pojawiają się jednak wątpliwości, czy samorządom naprawdę chodzi o pomaganie hazardzistom, czy raczej o dodatkowe źródło gotówki. Na przykładzie wpływów, które gminy pozyskują z zezwoleń na sprzedaż alkoholu, widać, że nie zawsze chodzi o profilaktykę uzależnień. Uchwała Rady Ministrów z marca 2011 r. „Narodowy program profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych na lata 2011–2015” wskazuje, że samorządy nigdy w okresie 2004–2009 nie przeznaczyły 100 proc. osiągniętych wpływów na przeciwdziałanie alkoholizmowi. W 2009 r. było to tylko 87 proc. Reszta rozpłynęła się w lokalnych budżetach. – Projekt narodowego programu na lata 2016–2020 też wykazuje te problemy – zwraca uwagę Krzysztof Brzózka, dyrektor Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – Mamy ciągłe przeświadczenie, że pieniądze te są wydawane przez samorządy nie do końca zgodnie z przeznaczeniem. A jeśli nawet, to nie zawsze w sposób, który gwarantuje osiągnięcie zamierzonych efektów. Nadwyżki z opłat za zezwolenia na sprzedaż alkoholu za poprzedni rok gmina nie musi włączać do puli środków na rok kolejny. Mówiąc inaczej, nadwyżka rozpływa się w budżecie. Taki system zniechęca do wydawania pieniędzy na rozwiązywanie problemów uzależnień – przekonuje dyrektor Brzózka.
O problemach z wydatkowaniem środków z funduszu hazardowego wiadomo niemal od początku jego powołania. Rok w rok NIK w swoich kontrolach wskazuje, że pieniędzy jest na nim coraz więcej, ale nie ma ich na kogo wydawać. Nawet rozszerzenie zakresu beneficjentów do wszelkich behawioralnych uzależnień (czyli np. pracoholików, uzależnionych od internetu) nie wystarczyło, bo pula niewykorzystanych środków rośnie.
Dlatego pięć lat po wejściu w życie ustawy hazardowej zaczęły się pojawiać pomysły, jak zagospodarować fundusz. Posłowie z komisji sportu w swojej nowelizacji ustawy hazardowej wnioskują o to, by część środków do tej pory wpłacanych na FRPH przekierować na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej, finansujący m.in. promocję sportu wśród dzieci, młodzieży i niepełnosprawnych czy budowę obiektów sportowych. Ta część ma być zresztą całkiem spora, bo z dotychczasowych 3 proc. wpływów z gier wpłacanych przez Totalizator Sportowy ma zostać tylko 1,5 proc. Dzięki temu zmniejszyłaby się pula środków, jakimi dysponuje fundusz hazardowy. Inny pomysł przedstawiło Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z nim fundusz byłby zlikwidowany, a jego środki włączone do nowego Funduszu Zdrowia Publicznego.
Po wejściu w życie zmian prawa, które pozwolą Totalizatorowi Sportowemu urządzać gry w internecie, kłopotliwych pieniędzy na leczenie nałogowych hazardzistów będzie jeszcze więcej. Z szacunków samego Totalizatora wynika, że tak jak dotychczas na konto funduszu przekazywał ok. 21,3 mln zł rocznie, to po wejściu w internet ta suma wzrośnie o co najmniej 1,2 mln zł.
Gra toczy się o blisko 90 mln zł przeznaczonych na leczenie uzależnień