Fala protestów w miastach wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Ich uczestnicy demonstrowali przeciwko brutalności policji i domagali się sprawiedliwego traktowania przez służby zarówno białych, jak i czarnych zatrzymanych. Tysiące mieszkańców Nowego Jorku, Waszyngtonu i Bostonu wyszło na ulice w reakcji na śmierć 25-letniego czarnoskórego mężczyzny w areszcie w Baltimore

Freddie Gray zmarł siedem dni po zatrzymaniu, w wyniku obrażeń kręgosłupa, których doznał w policyjnej furgonetce. Po jego śmierci zawieszono wynagrodzenie sześciu oficerom policji.

W większości miejsc demonstracje miały charakter pokojowy, jednak w Nowym Jorku zatrzymano 60 protestujących. W samym Baltimore wiec rozpoczął się pod stacją kolejową i wzięli w nim udział biali i czarni mieszkańcy miasta, wśród nich wielu studentów. Skandowali: "Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju!". Władze obawiały się, że w mieście wybuchną zamieszki i wysłały dwutysięczny oddział Gwardii Narodowej.

Freddie Gray to kolejny czarnoskóry Amerykanin, który w ostatnich miesiącach ginie po zatrzymaniu przez policję. W sierpniu w St Louis biały funkcjonariusz zastrzelił czarnoskórego nastolatka, co wywołało masowe demonstracje w wielu miastach USA. Kolejna fala zamieszek wybuchła, gdy sąd uniewinnił policjanta.