Dziennik Gazeta Prawna
Większość Polaków przyznaje się do wspierania fundacji dobroczynnych, ale wielu z nas robi to tylko niewielkimi kwotami, np. wysyłając SMS-y czy wrzucając kilka złotych do puszki. A 50 mln z WOŚP czy 200 mln Caritasu to względnie dużo, ale za mało, aby całkowicie zastąpić pomoc społeczną. Czy filantropia mogłaby ją zastąpić? Takie pytanie kołacze w głowach osób wierzących w to, że gdyby tylko usunąć z drogi pomoc państwową, to rozkwitłaby znacznie wydajniejsza pomoc charytatywna, nierządowa.
Nie znajdziemy państwa rozwiniętego i nieposiadającego żadnej opieki socjalnej. Mamy jednak na świecie państwa bardziej i mniej socjalne. Raport Charities Aid Foundation z 2006 r. wskazywał, że Niemcy przekazują na pomoc charytatywną 0,2 proc. swojego PKB, a Amerykanie aż 1,7 proc. Wygląda to nieźle, w końcu ci pierwsi są znacznie bardziej opodatkowani. Obrazek się psuje, gdy zobaczymy, że USA to po prostu wyjątek na mapie świata – Amerykanie konsekwentnie płacą na akcje charytatywne ok. 2 proc. PKB, i nikt się do tego poziomu nawet nie zbliża. W raporcie CAF czytamy, że np. nisko opodatkowana Irlandia przekazuje na pomoc charytatywną tyle samo, co wysoko opodatkowana Holandia (ok. 0,5 proc.). Podobnie opodatkowana jak USA Wielka Brytania udziela tej pomocy ponad dwa razy mniej (0,7 proc.).
Przyjmijmy, optymistycznie, że radykalne obniżki podatków zwiększyłyby chęć Polaków do wsparcia instytucji dobroczynnych do rekordowych 2 proc. PKB. Czy uzyskane sumy wystarczyłyby, aby zastąpić wiele państwowych instytucji? Nie. Michael D.Tanner z CATO Institute wylicza, że na same tylko programy nakierowane na walkę z ubóstwem niezbyt socjalne USA wydają ponad 4 proc. PKB. Zdaniem Tannera jest to poziom wydatków skandalicznie wysoki, skoro z definicji te programy są nieskuteczne. To akurat jest dyskusyjne, ale nawet jeśli są, to żeby walka ta stała się skuteczna w rękach prywatnych, nakłady na pomoc charytatywną musiałyby wzrosnąć dwukrotnie.
Co więcej, według Eurostatu publiczne wydatki socjalne w równie mało socjalnej Polsce wynoszą ok. 18 proc. PKB. Eurostat wlicza np. wszystkie wydatki emerytalne, a nie tylko trafiające do ubogich emerytów, zatem w istocie mniejszość trafia do ubogich. To wciąż jednak więcej niż owe 4 proc.PKB, które już były daleko poza zasięgiem wydatków organizacji charytatywnych gdziekolwiek na świecie. Wniosek, niestety, prosty – nie podcinajmy skrzydeł inicjatywie prywatnej w edukacji, opiece zdrowotnej, opiece społecznej etc. Nie oszukujmy się jednak, że nawet i przy zerowej stawce PIT zastąpiłaby ona działalność państwa całkowicie.