Podpisanie przez Bronisława Komorowskiego tak zwanej konwencji antyprzemocowej to efekt kampanii wyborczej - uważa szef SLD Leszek Miller.

Gość radiowej Jedynki przypomniał, że jeszcze niedawno stosunek prezydenta do przepisów dotyczących zwalczania przemocy wobec kobiet był inny. Mnożył zastrzeżenia natury konstytucyjnej, które "jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły". Zdaniem szefa SLD "czarodziejską różdżką" są między innymi badania, z których wynika, że większość potencjalnych wyborców Bronisława Komorowskiego opowiadała się za ratyfikacją konwencji. Zdaniem szefa SLD, skoro prezydent podpisał konwencję, to jego kolejnym krokiem powinno być między innymi obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie płacy minimalnej, podwyższenie najniższych emerytur czy zapewnienie bezpłatnych stołówek w szkołach.

Gość radiowej Jedynki wypowiedział się również na temat wizyty Bronisława Komorowskiego na Ukrainie. "Pojechał do Kijowa, aby podać Ukraińcom rękę, a wyjechał z nożem w plecach" - mówił Leszek Miller. Jak wyjaśnił, przyjęta przez parlament ukraiński, zaraz po wystąpieniu polskiego prezydenta, ustawa gloryfikująca Ukraińską Powstańczą Armię jest policzkiem dla polskiego prezydenta i samej Polski. Zdaniem szefa SLD jest to sygnał, że ludobójstwo, którego oddziały UPA dokonały na Polakach na Wołyniu jest traktowane przez władze ukraińskie jako coś normalnego. "Na micie UPA budowana jest współczesna tożsamość Ukrainy" - konstatował Miller.
Szef SLD odniósł się ponadto do "Nocnych Wilków" - rosyjskich motocyklistów, którzy wyruszą z Moskwy do Berlina pod koniec kwietnia, aby uczcić 70. rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej. Jego zdaniem nie ma prawnych możliwości, by im zabronić przejazu przez Polskę.