Grupa młodych ludzi z Saratowa protestowała przeciwko aneksji Krymu. Na ich demonstrację nikt nie zwróciłby uwagi, gdyby nie interwencja Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

Jak informuje rozgłośnia Echo Moskwy, uczniów jednej z saratowskich szkół przesłuchiwano i straszono karami za to, że na wiec z okazji pierwszej rocznicy aneksji półwyspu przynieśli flagi Ukrainy.

Do zdarzenia doszło 18 marca, wtedy gdy w całej Rosji odbywały się uroczyste koncerty na cześć przyłączenia Krymu. W Saratowie na taki właśnie koncert przyszło z ukraińskimi flagami siedmioro młodych ludzi, głównie nastolatków. Jak tłumaczy najstarszy z nich - 23-letni Ilja, „aneksja Krymu to tak jakby ktoś zabrał komuś jeden pokój z mieszkania”. Niespełna osiemnastoletni Dmitrij dodaje, że „nie wolno ruszać czyjejś własności”. Tuż po zakończeniu koncertu młodych ludzi zatrzymała policja. Funkcjonariusze spisali ich zeznania i wypuścili.

Jednak - jak informuje Echo Moskwy - już w następnych dniach zaczęto wzywać ich na przesłuchania, w których uczestniczyli funkcjonariusze FSB. Czternastoletnia uczennica opowiedziała dziennikarzom, że straszono ją wysokimi karami finansowymi i odpowiedzialnością karną. Funkcjonariuszom chodziło o to, żeby obciążyła odpowiedzialnością za swój rzekomy wybryk opozycję.