Dziś ostatni dzień posiedzenia Sejmu. Posłowie będą głosować między innymi nad ustawą ratyfikującą konwencję w sprawie przemocy wobec kobiet. Wczoraj omawiały ją połączone komisje: spraw zagranicznych i sprawiedliwości. Podczas posiedzenia doszło do awantury. Przeciwni konwencji posłowie Prawa i Sprawiedliwości domagali się kolejnej ekspertyzy, tym razem lingwistycznej. Przekonywali, że dokument jest źle przetłumaczony. Ostatecznie wniosek przepadł.

Prace nad uchwaleniem ustawy trwają od wielu miesięcy. Dokument budzi wiele emocji - zarówno wśród opozycji, jak i organizacji pozarządowych o prawicowych konotacjach. Głównym zarzutem wobec konwencji jest promowanie - poprzez jej zapisy - środowisk homoseksualnych oraz ideologii gender.

Konwencja obejmuje wszelkie akty przemocy, niezależnie od tego, gdzie do nich doszło, a także wszystkie ofiary przemocy: kobiety, dzieci i osoby starsze. Nakłada on na państwa-strony obowiązek zapewnienia oficjalnej infolinii, działającej 24 godziny na dobę dla ofiar przemocy. Muszą powstać portale z informacjami, a także odpowiednia liczba schronisk i ośrodków wsparcia. Państwa mają też przygotować chroniące ofiary procedury przesłuchań policyjnych, zbierać dane na temat przestępstw z uwzględnieniem płci oraz prowadzić akcje informacyjne w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet.

Posłowie mają też zdecydować, czy powstanie komisja nadzwyczajna, która zajmie się zmianami w Kodeksie Wyborczym. Wczoraj odbyło się pierwsze czytanie dwóch projektów w tej sprawie - prezydenckiego i autorstwa SLD. W obu znalazły się między innymi propozycje wprowadzenia jednostronnych kart do głosowania, klasyfikowania głosów nieważnych, rejestrowania prac komisji oraz przezroczystych urn wyborczych.