PiS drąży sprawę rozliczeń podróży służbowych prywatnym samochodem marszałka Sikorskiego. Szef Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak z dziennikiem "Fakt" w ręku domagał się sprawdzenia, czy były szef MSZ dopuścił się wyłudzenia pieniędzy z kasy Sejmu. Według tej gazety, stan licznika samochodu marszałka jest trzy razy niższy niż powinien być zakładając, że "wyjeździł" ryczałt, który wziął na paliwo.

Mariusz Błaszczak zarzucił rządowi ukrywanie dokumentów, a premier Ewie Kopacz, która jest przełożoną Radosława Sikorskiego - milczenie.

"Mamy do czynienia ze zmową milczenia, tajne łamane przez poufne" - mówił Mariusz Błaszczak. Wezwał też marszałka Sikorskiego, by przedstawił dokumentację i wytłumaczył jakim samochodem jeździ i w jakich spotkaniach brał udział.

W odpowiedzi na tweet marszałka, który poinformował, że pozywa "Fakt" i wymienił cztery samochody, którymi podróżował, Mariusz Błaszczak powtórzył, że potrzebne są dowody. Takim dowodem może być według szefa Klubu PiS dokumentacja zdjęciowa ze spotkań z wyborcami oraz dokumenty Biura Ochrony Rządu, kalendarz byłego ministra oraz dokumenty jego biura poselskiego. Dokumenty BOR mają już zdaniem Mariusza Błaszczaka charakter wyłącznie historyczny i mogą być odtajnione.

Według posła Bartosza Kownackiego, każdy poseł, który podał nieprawdziwe dane dotyczące przejechanych w celach służbowych kilometrów, popełnia przestępstwo oszustwa. Poseł ponownie zaapelował do Prokuratora Generalnego, aby zajął stanowisko w sprawie Radosława Sikorskiego.