PiS domaga się dymisji pełnomocniczki rządu do spraw równego traktowania, Małgorzaty Fuszary. Ta z kolei zarzuca politykom PiS manipulację i domaga się przeprosin.

Przedmiotem sporu stał się wykład sprzed dwóch lat, w którym profesor Fuszara omówiła dyskusję na temat zakazu kazirodztwa w Wielkiej Brytanii i w Niemczech.

Według posłów PiS osoba, która dopuszcza dyskusję o kazirodztwie nie może być ministrem. "Minister Fuszara ma wpływ na to, w jaki sposób promocja jej wizji będzie się odbywać w systemach edukacyjnych" - uzasadniła swój apel do premier Kopacz posłanka Małgorzata Sadurska.

Poseł PO Marcin Kierwiński uważa, że PiS po bardzo dobrym expose premier Ewy Kopacz, nie ma jak zaatakować rządu w sposób merytoryczny i wysila, żeby cokolwiek znaleźć.
Dlatego, jego zdaniem, rzecznik PiS znalazł wypowiedź sprzed dwóch lat, wyciągnął ją z kontekstu i "wypalił".

Według wicemarszałek Wandy Nowickiej, wykład profesor Fuszary jest dla PiS tylko pretekstem do tego, żeby uderzyć w nią i uniemożliwić przyjęcie europejskiej Konwencji na rzecz przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie. PiS chce też, jej zdaniem, wywrzeć presję na premier Ewę Kopacz, by zwolniła "tę ministrę, która dla nich jest symbolem nowoczesności i tego, z czym walczą na każdym kroku".

Według rzecznika PSL Krzysztofa Kosińskiego, PiS się kompromituje, jeżeli tuż przed wyborami do samorządów, do rangi tematu w debacie publicznej podnosi sprawę kazirodztwa i jakiejś wypowiedzi sprzed dwóch lat. Zaznaczył, że za nominację profesor Fuszary odpowiada Platforma Obywatelska.

Minister Małgorzata Fuszara zapewniła w radiowej Jedynce, że nie była i nie jest zwolenniczką legalizacji kazirodztwa ani odchodzenia od obecnych regulacji w prawie rodzinnym.