Koalicja przeciw Państwu Islamskiemu rozpoczęła bombardowanie celów wojskowych. Jak informuje Pentagon, zaatakowano ponad 160 punktów. Zniszczono między innymi komórkę al-Kaidy, która planowała ataki terrorystyczne na Zachodzie.

Według najnowszych danych dzisiejsze naloty na pozycje Państwa Islamskiego oraz innych ugrupowań terrorystycznych w Syrii spowodowały śmierć co najmniej 120 islamistów. Straty Państwa Islamskiego to co najmniej 70 bojowników - poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Rzecznik Pentagonu John Kirby, poinformował, że udało się wyeliminować członków grupy Khorasan, która z Syrii przygotowywała ataki terrorystyczne. Poza tym kontradmirał Kirby podkreślił, ze ataki są prowadzone bardzo dokładnie i na razie nie ma doniesień o ofiarach wśród cywilów.

Prezydent Barack Obama powiedział podczas konferencji prasowej, że ataki będą kontynuowane. Amerykański prezydent podkreślił, że operacja przeciwko Państwu Islamskiemu ma szerokie poparcie, również wśród państw islamskich, takich jak Arabia Saudyjska, Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar i Jordania. Obama dodał, że jego administracja nie będzie tolerować żadnego spisku przeciwko Ameryce oraz władz tolerujących bezpieczne schronienie dla terrorystów.

Choć Pentagon nie potwierdził dokładnej lokalizacji nalotów, Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka mówi głównie o mieście ar-Rakka i jego okolicach. Wśród zbombardowanych miejsc jest prawdopodobnie Al-Tabaka, gdzie znajduje się główne lotnisko wojskowe dżihadystów. Samoloty uczestniczące w operacji wróciły już do baz.

Szef rosyjskiej dyplomacji powiedział wcześniej, że wszelkie tego typu akcje powinny być wcześniej uzgodnione z władzami w Damaszku. "Takie działania powinny być prowadzone w oparciu o prawo międzynarodowe. To nie może być tylko jednostronna deklaracja o tym, że dokona się nalotów, ale zgodzić się na to musi syryjski rząd lub Rada Bezpieczeństwa ONZ" - zaznaczył Siergiej Ławrow.

Władze Syrii naloty jednak popierają. "Wspieramy wszystkie próby walki z dżihadystami podejmowane przez społeczność międzynarodową, niezależnie, czy chodzi o walkę z Państwem Islamskim czy Frontem Al-Nusra" - podkreślał w wystąpieniu telewizyjnym syryjski minister spraw zagranicznych.

Według informacji Amerykanów, w atakach pomagają państwa arabskie: Bahrajn, Jordania, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Swój udział potwierdziła Jordania. W operacji uczestniczą jej samoloty. Na razie nie słychać o partnerach z Europy. Wielka Brytania nie uczestniczyła w nocnych nalotach, na razie rozważa swój udział - poinformowało brytyjskie ministerstwo obrony. Według brytyjskich mediów, Londyn może już jutro ogłosić wejście swoich sił do walki.