Stany Zjednoczone otwarcie mówią, że to Chiny winne są destabilizacji w regionie Morza Południowochińskiego. Na odpowiedź władz w Pekinie nie trzeba było długo czekać. Uznano, że wysoki przedstawiciel amerykańskich władz "grozi" Państwu Środka.

Amerykański sekretarz obrony Chuck Hagel na konferencji w Singapurze, poświęconej regionalnemu bezpieczeństwu, powiedział wprost, że to właśnie Chiny są odpowiedzialne za eskalację napięć na Morzu Południowochińskim.

Od początku maja zaostrza się chińsko-wietnamski spór o akweny wokół Wysp Paracelskich, uznawanych przez obydwa państwa za własne terytorium. Chiny w eskorcie okrętów marynarki wojennej przesunęły w ten region platformę wiertniczą.

Chuck Hagel dodał, że Stany Zjednoczone "nie będą odwracać oczu", gdy inne państwa ignorują międzynarodowe zasady. Zastępca szefa sztabu generalnego chińskiej armii uznał, że słowa amerykańskiego sekretarza godzą w dobre imię Chin, a w jego wystąpieniu dopatrzył się nawet gróźb.