"Ja przewidywałem, że on taki był, postępowałem zgodnie z tym, jak przewidywałem, nie uderzałem w niego, kiedy "Solidarność" próbowała uderzać, a nawet wyhamowywałem ich, dlatego że chciałem, żeby zbudował się porządny polski kapitalizm. A kiedy już się zbudował, no to teraz pogadajmy o tym, jak będziemy na styku pracodawca - pracownik się zachowywać" - zaznaczył Wałęsa w rozmowie z RMF FM.
To dlatego właśnie chce wrócić do działalności w "Solidarności" i bynajmniej nie jest to żart. "W wiele rzeczy mi nie wierzyliście. Popatrzcie dziś nawet na Ukrainę, jak należało walczyć - czy lepiej ktoś by rozegrał partię w trudniejszych warunkach? Widzi pan - czy nawet te moje ‘100 milionów’, gdzie by nikt nie powiedział, że Żydzi, cykliści i inni okradli Polskę. Te pomysły były dobre" - podkreślił Wałęsa.
I dodał, że tak naprawdę nigdy nie opuścił "Solidarności". "Nigdy nie odchodziłem, ale parę rzeczy mi się nie podobało. Nie podobało mi się np. kiedy organizowaliśmy mistrzostwa w piłkę nożną to "Solidarność" próbowała to zakłócić. I dlatego wtedy krzyknąłem, żebym spałował. Chciałem szokowo zatrzymać ich." - powiedział polityk.
Wałęsa oficjalnie ogłosił, że odchodzi z "Solidarności", kiedy przewodniczącym był obecny poseł PiS, Janusz Śniadek. Były prezydent sprzeciwił się wtedy zbliżeniu związku do partii Jarosława Kaczyńskiego.
Formalnie jednak Lech Wałęsa nigdy nie wystąpił z Solidarności i nadal ma legitymację związku.