Sprawdziła się polska prognoza scenariusza kryzysu ukraińskiego - mówił premier Donald Tusk na spotkaniu z wojewodami. Dodał, że proces destabilizacji na Ukrainie może postępować.

"Widać wyraźnie, że ta polska prognoza tego, co się będzie działo na Ukrainie, była dużo trafniejsza niż prognozy innych państw europejskich" - powiedział premier. Mówił też, że Polska cały czas starała się budować taki scenariusz, który wynikał z naszej wiedzy na temat kwestii ukraińsko-rosyjskich.

Zdaniem polskiego premiera destabilizacja za naszą wschodnią granicą szybko się nie skończy, a napięcie będzie rosło. Donald Tusk ostrzegł, że postępująca destabilizacja państwa ukraińskiego to słabsza ochrona granicy wschodniej. Podkreślił, że nakłada to dodatkowe obowiązki dla szefów województw graniczących z naszym wschodnim sąsiadem."To jest zadanie dla wojewodów, dla całej administracji, ale i dla Europy, że nasza wschodnia granica, która jest jednocześnie granicą Unii Europejskiej jest dużo słabiej chroniona od strony ukraińskiej, więc to wymaga od nas dodatkowych działań" - powiedział.

Premier dodał, że destabilizacja Ukrainy może mieć poważne skutki dla granicy wschodniej nie ze względu na agresję, ale na rozpad pewnych struktur państwa ukraińskiego. To nakłada dużo więcej obowiązków na polskie służby graniczne oraz wojewodów, którzy pracują w granicznych wschodnich województwach.

Niepodległa Republika Doniecka

Separatyści w Doniecku ogłosili powstanie Niepodległej Republiki Donieckiej w składzie Rosji. Decyzję podjęła rada ludowa. Jest to grupa około stu osób, część tych, którzy zajęli wczoraj budynek administracji obwodowej.

Donieck to nie Krym. Nie tak łatwo będzie Rosji odłączyć wschodnią część Ukrainy - przekonuje IAR Natalia Panczenko.

Zdaniem ukraińskiej dziennikarki, oderwać Donieck Rosjanom będzie bardzo trudno. "Moskwa myślała, że będzie tak łatwo jak z Krymem. W tym wypadku ukraińskie społeczeństwo się przeciwstawi" - twierdzi Panczenko.

Prorosyjscy separatyści zajęli także budynki lokalnych władz w Ługańsku i Charkowie. W tym pierwszym mieście wtargnęli do siedziby Służby Bezpieczeństwa, a w drugim do budynku administracji obwodowej i - wbrew twierdzeniom ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa - dotąd go nie opuścili. Natalia Panczenko przyznaje, że taka sytuacja pokazuje słabość władz w Kijowie.

Władze w Kijowie twierdzą jednak, że mają plan rozwiązania sytuacji. Na Wschód udali się przedstawiciele rządu.

Naciski gospodarcze

W zeszłym tygodniu Rosjanie podnieśli po raz kolejny cenę "błękitnego paliwa" dostarczanego Ukrainie. Obecnie Naftohaz płaci za 1000 metrów sześciennych gazu 468 dolarów. Dla porównania klienci z Europy Zachodniej za tę samą ilość gazu płacą średnio o 100 dolarów mniej.

Marek Sierant, ekspert do spraw Ukrainy twierdzi, że Rosja jest w stanie w obecnej sytuacji zdecydować się na wojnę energetyczną z Ukrainą. " Po tym, co zrobiła na Krymie, wszystko jest możliwe." zaznacza Sierant.

Piotr Maciążek, ekspert portalu Defense24.pl dodaje, że w dłuższej perspektywie Rosja jest obecnie skazana na współpracę gazową z Ukrainą. - "Kilkudniowa wojna gazowa jest teoretycznie możliwa. Nie będzie ona opłacalna dla Gazpromu, bowiem pogorszy swój wizerunek u odbiorców w Europie Zachodniej" - przekonuje analityk. Piotr Maciążek zwraca też uwagę, że Gazprom jest skazany na eksport części gazu do Europy. Z powodu braku odpowiedniej infrastruktury przesyłowej, czy terminali LNG, Rosjanie nie są w stanie przekierować dostaw błękitnego paliwa z kierunku zachodniego na wschodni.

W zeszłym tygodniu władze w Kijowie zapewniały, że spór o cenę nie zakłóci tranzytu tego paliwa na Zachód. Ukraina chce płacić za rosyjski gaz 268 dolarów za tysiąc metrów, a nie prawie 500, jak chce Gazprom. Minister energetyki Jurij Prodan twierdził, że jeżeli nie uda się porozumieć z Moskwą, to Kijów zwróci się do trybunału arbitrażowego w Sztokholmie. Zapewnił przy tym, że Ukraina zrobi wszystko, aby nie było kłopotów z tranzytem rosyjskiego gazu do Unii Europejskiej. Kijów będzie dokładnie wykonywać swoje zobowiązania.

Rząd przygotowuje się też do ewentualnego wstrzymania przez Rosjan dostaw gazu na Ukrainę. Prowadzone są rozmowy o imporcie paliwa z Polski, Słowacji i Węgier. Cena tysiąca metrów sześciennych miała by być o 100 - 150 dolarów niższa od propozycji Gazpromu.

NATO utrudnia dostęp Rosjanom

Tymczasem rosyjscy dyplomaci będą mieli utrudniony dostęp do kwatery głównej NATO w Brukseli. Zdecydowali o tym na ostatnim spotkaniu ministrowie spraw zagranicznych państw NATO.

Stosowany dotychczas łatwy dostęp do kwatery głównej, będzie ograniczony dla wszystkich przedstawicieli rosyjskiej delegacji z wyjątkiem ambasadora Rosji przy NATO, jego zastępcy oraz dwóch członków personelu pomocniczego. Pozostałe osoby pracujące w rosyjskiej misji zostaną objęte przepisami obowiązującymi wszystkich odwiedzających siedzibę NATO. Będą więc musiały zostać zgłoszone przy wejściu i zarejestrowane. Nie będą mogły same przechadzać się po budynkach Sojuszu. Zasady zaczną obowiązywać od wtorku. O tym, czy je kontynuować, w czerwcu zdecydują ministrowie spraw zagranicznych państw NATO.

Po zawieszeniu współpracy cywilnej i wojskowej, jedyną formą kontaktów z Moskwą będą teraz spotkania ambasadorów w ramach Rady NATO-Rosja.