Podczas drugiego dnia konferencji smoleńskiej doszło do kłótni między ekspertami, a rodzinami ofiar. Przedstawiciel rodzi ofiar, Stanisław Zagrodzki, pokazał w swojej prezentacji zdjęcia ofiar. Wywołało to oburzenie Zuzanny Kurtyki. Zagrodzki argumentował, że "komisja badania wypadków łże jak suka", dlatego zdecydował się to pokazać.

Stanisław Zagrodzki, przedstawiciel rodzin ofiar katastrofy, przedstawił referat, w którym próbował udowodnić, że ciała niektórych ofiar zostały nadpalone, choć, jak podkreślił, znalazły się poza strefą pożaru. W tym celu pokazał kilka zdjęć.

"Jeśli my, rodziny smoleńskie, nie będziemy szanować siebie, nie możemy liczyć na szacunek innych" - mówiła podniesionym głosem podczas spotkania Zuzanna Kurtyka, wdowa po szefie IPN Januszu Kurtyce. Po czym zapytała, czy Zagrodzki dostał zgodę na wykorzystanie tych zdjęć na konferencji prasowej.

"Jeśli składamy pisma z protestami do MSZ po publikacjach zdjęć w Internecie, to nie możemy tak działać wobec siebie" - podkreśliła wdowa po prezesie IPN.

"Komisja badania wypadków łże jak suka. Trwa orgia, a ja mam milczeć? Ktoś musi w końcu przełamać zmowę milczenia. Krytyka spowodowała, że usłyszeliście, co sądzę w tej sprawie. Każdy z medyków sądowych, do jakich się zgłaszałem, mówił, że nie będzie się zajmować tą sprawą, nie będzie się upolityczniać. Kto z was tu szacownych może przeczytać te protokoły, kto może zainteresować się tą sprawą?" - odpowiadał zdenerwowany Zagrodzki.

Zagrodzkiego w obronę wziął Dariusz Fedorowicz, brat Aleksandra Fedorowicza, tłumacza Lecha Kaczyńskiego. Przekonywał, że jedno zdjęcie jest więcej warte niż tysiąc słów.

"Powiem obrazowo, jeśli ciało leży do ziemi, w błocie to nie może to świadczyć o pożarze na ziemi. Jedyna część, która nie ulegnie zwęgleniu to będzie właśnie to, co leży skierowanie do tego błota. Jak to więc udowodnić, jeśli nie pokazując zdjęcia?" - podkreślał.