Michał Kleiber odniósł się między innymi do słynnej już sprawy "blefu" profesora Jacka Rońdy, jednego z ekspertów zespołu Macierewicza. "Odbieram to wystąpienie jako pozbawione powagi w najpoważniejszej z poważnych spraw" - powiedział prezes PAN "Wiadomościom" TVP.
Profesor Rońda otwarcie przyznał w Telewizji Trwam, że "blefował" w rozmowie przed pół roku w TVP z dziennikarzem Piotrem Kraśko o dokumencie mającym wyjaśniać pewne fakty dotyczące katastrofy prezydenckiego tupolewa.
Dokument, na który powoływał się profesor Rońda w TVP, miał dowodzić, że samolot, który rozbił się w Smoleńsku podczas lądowania, nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów. Okazało się to jednak kłamstwem, a profesor przyznał się, że nigdy takich dokumentów nie posiadał. Co więcej, przyznał, że samolot zniżył się do 50-60 metrów.
W wywiadzie dla TVP Info prezes Polskiej Akademii Nauk tłumaczył, że nie ma atmosfery, która sprzyjałaby dyskusji naukowców prezentujących różne stanowiska w sprawie wypadku z 10 kwietnia 2010 roku. Profesor Michał Kleiber przypomniał też jakie cele przyświecały tej propozycji. "Pierwszy to pomoc w wykonaniu chociaż jednego kroku, który zbliżyłby obydwa obozy. Drugi to pokazanie, że nawet w najtrudniejszych sprawach Polacy mogą ze sobą rozmawiać" - tłumaczył naukowiec w TVP Info.
Profesor Kleiber przyznał, że jego pomysł nie miał wsparcia zarówno ze strony największych partii politycznych, jak i mediów. Prezes PAN skrytykował też zachowanie jednego z ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. Profesor Jacek Rońda przyznał niedawno publicznie, że nie miał dowodów na tezę, że rządowy samolot nie zszedł na pułap poniżej 100 metrów. Kilka miesięcy wcześniej przekonywał w jednym z wywiadów, że ma dokumenty potwierdzające tę tezę. "Odbieram to wystąpienie jako pozbawione powagi w najpoważniejszej z poważnych spraw" - powiedział prezes PAN.