Jak informuje „Gazeta Polska Codziennie", były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Janusz Nosek nie tylko wystawił swojego funkcjonariusza Rosjanom, ale także ujawnił naszym wschodnim sąsiadom tajne informacje oraz nie dopełnił obowiązków przy zabezpieczaniu lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga już wszczęła śledztwo w tej sprawie - informacje dostała od posła Prawa i Sprawiedliwości Tomasza Kaczmarka, członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Śledczy sprawdzą teraz, czy doszło do niedopełnienia obowiązków w związku z przygotowaniem i brakiem zapewnienia ochrony kontrwywiadowczej przez szefa SKW i podległych mu funkcjonariuszy dla samolotu Tu-154M. Jak pisze „Gazeta Polska Codziennie", gdy już było wiadomo, że doszło do katastrofy, kierownictwo SKW nie wprowadziło podwyższonego stanu alarmowego, nie powołało żadnego zespołu, a do Smoleńska wysłało tylko jednego oficera – Tomasza S., podczas gdy ABW wysłało na miejsce m.in. dwóch dyrektorów i tłumaczkę.

Oprócz tego prokuratura sprawdzi, czy Nosek doprowadził do dekonspiracji Tomasza S., który został wysłany na miejsce katastrofy pod własnym na nazwiskiem, a na liście pasażerów lecących do Smoleńska przy nazwisku Tomasza S. figurował zapis: SKW. W efekcie po przylocie na miejsce funkcjonariusz został zamknięty w szopie stojącej przy lotnisku Siewiernyj, a następnie odesłany do Polski.

Po powrocie ze Smoleńska Tomasz S. złożył wniosek o przejście na emeryturę.