"Prokuraturę rosyjską interesowało tylko jedno: czy rozpoznaję głos swojego męża. O nic więcej nie pytała" - mówi wdowa po dowódcy Sił Powietrznych generale Andrzeju Błasiku. Dodaje, że nie rozpoznała jego głosu, a z nagrania wynika, że praktycznie do ostatnich chwil w kokpicie panował dobry nastrój, spokój i opanowanie.
Ewa Błasik zauważa, że słychać, iż równolegle niezależnie od tego co dzieje się w kokpicie, toczone są rozmowy poza nim. Cały czas funkcjonują w tle wypowiedzi z zewnątrz.
"Mikrofony zbierały głosy z różnych stron. Jak więc można twierdzić, że ktoś wchodził do kokpitu, skoro nie wiemy, co poszczególne osoby w danej chwili robiły, gdzie się znajdowały" - zastanawia się wdowa po generale Błasiku.