To propaganda i prężenie muskułów. Tak profesor Waldemar Dziak ocenia ostatnie deklaracje władz Korei Północnej. Pjongjang ogłosił, że jest "w stanie wojny" z Południem i postawił siły zbrojne w stan najwyższej gotowości.

Ekspert od spraw koreańskich, profesor Waldemar Dziak z PAN mówi IAR, że tej deklaracji nie należy brać dosłownie. To raczej wyraz bezsilności komunistycznej Północy. Jak mówi, jeszcze trzy lata temu Północ zdołała zatopić południowokoreańską korwetę i ostrzelać terytorium południowokoreańskie. Dziś taka sytuacja jest niemożliwa, bo Korea Południowa wie już jak zareagować.

Konflikt ciągle jest realny, ale raczej z innych powodów - mówi profesor Dziak. "To są Koreańczycy. Tam wystarczy jedno złe słowo, albo jeden nieopatrzny strzał." - tłumaczy. A rozwoju konfliktu sprzyja bogaty potencjał militarny. Korea Północna na granicy z Południem ma tyle dział artyleryjskich co armia chińska na wszystkich swoich granicach.

Zdaniem Waldemara Dziaka, Południe może z kolei zaatakować Północ już teraz, w obawie przed rosnącym potencjałem militarnym Pjongjangu. Za 4-5 lat konfrontacja dla Południa Japonii i Stanów Zjednoczonych może być znacznie trudniejsza.

Stany Zjednoczone oświadczyły, że groźbę Korei Północnej traktują poważnie. Rzeczniczka amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Caitlin Hayden powiedziała, że Waszyngton pozostaje w ścisłym kontakcie ze swoim sojusznikiem Koreą Południową. Dodała, że północnokoreańska groźba opiera się "na dobrze znanym wzorze".