Pancerna limuzyna amerykańskiego prezydenta zepsuła się na autostradzie między lotniskiem w Tel Awiwie, a Jerozolimą. Szczęśliwie dla Baracka Obamy, do awarii doszło na dwie godziny przed jego przylotem do Izraela. Do Jerozolimy prezydent dostał się śmigłowcem, a zapasową limuzynę sprowadzono z Jordanii, dokąd Obama ma lecieć z Izraela.

Według brytyjskiej gazety Daily Telegraph, do pancernego samochodu, zwanego Bestią, prawdopodobnie zatankowano olej zamiast benzyny. Chodzą też plotki, że po prostu zapomniano zatankować w ogóle. Oficjalnie Secret Service przyczyny awarii nie podaje, a limuzynę odholowano do warsztatu.

Sprawa bardzo rozbawiła właściciela miejscowej firmy zajmującej się pomocą drogową. Jak mówi, koło 10 rano dostał telefon z konsulatu amerykańskiego z prośbą, by zabrał samochód Obamy z autostrady.

"Nie powiedzieli co się stało, tyle, że utknął. Jak przyjechałem, na miejscu był tylko mechanik, kierowca już odjechał innym samochodem. To było bardzo śmieszne" - opowiada Moti Matmon i dodaje, że Obama zniżki nie dostanie.