We wczorajszym pożarze klubu w brazylijskiej miejscowości Santa Maria zginęły co najmniej 233 osoby. Około 130 zostało rannych.

Wcześniej policja donosiła nawet o 245 ofiarach śmiertelnych, ale po zweryfikowaniu informacji tragiczny bilans uległ zmianie. Do pożaru w klubie "Kiss" doszło podczas studenckiej imprezy. Ogień wybuchł, gdy zespół muzyczny odpalił flarę. Według wstępnych ustaleń, główne drzwi klubu były zamknięte. Ochrona próbowała w ten sposób zapobiec wyjściu młodych ludzi bez zapłacenia za bilety. W momencie pojawienia się ognia, uwięziony wpadł w panikę. Większość ofiar śmiertelnych odnaleziono przy wyjściu. Część z nich została stratowana, ale większość udusiła się trującym dymem z palącego się materiału izolacyjnego. Bilans ofiar może się jeszcze zmienić, bowiem wśród wielu rannych są osoby w stanie krytycznym.

Według brazylijskiej pulmonolog Margareth Dalcolmo, to właśnie wykorzystanie syntetycznych materiałów i brak wentylacji przyczyniły się do tragedii. Jak podkreśla lekarka, taki dym może zabić już po trzech minutach. Z podobnych materiałów do izolacji korzysta wiele innych dyskotek.

Prezydent Brazylii Dilma Rousseff skróciła wizytę w Chile i wróciła do kraju, aby odwiedzić rannych w szpitalach. Z powodu tragedii, w stolicy kraju Brasilii przełożono imprezę, zorganizowaną z okazji 500 dni do piłkarskich mistrzostw świata w 2014 roku.