Błędy z początku pandemii oraz porażka dyplomacji maseczkowej nadszarpnęły globalny wizerunek Chin. Pekin ratuje go szczepionkami
W globalnym wyścigu szczepionek uczestniczy pięć preparatów z Chin. Dyplomacja szczepionkowa zaczęła się już w momencie poszukiwania krajów, w których można byłoby przeprowadzić badania kliniczne na dużych grupach ochotników. Ubocznym efektem zdławienia pandemii jest fakt, że Pekin nie może testować preparatów u siebie. Skoro po kraju nie krąży wirus i niemal nikt się nie zakaża, to nie ma jak sprawdzić, czy szczepionka działa.
Ostatecznie badania nad preparatami firm CanSino, Sinopharm oraz Sinovac są prowadzone w 15 krajach, w tym w Bangladeszu, Egipcie, Indonezji, Meksyku i Pakistanie. Zgoda na ich przeprowadzenie często idzie w parze z obietnicami dostępu do preparatów, kiedy tylko zakończą się badania. Przykładem chociażby Indonezja, której rząd zdecydował się na zakup szczepionek firmy Sinovac. Kontrakt przewiduje, że już w tym roku do wyspiarskiego kraju trafi niecałe 20 mln, a w przyszłym – 125 mln dawek, które wystarczą łącznie do zaszczepienia ponad 70 mln ludzi.
Chiny postrzegają sprzedaż szczepionek jako okazję do odrobienia strat wizerunkowych z pierwszej połowy roku, kiedy opieszała, choć zdecydowana reakcja nie zdusiła pandemii w zarodku. Nie udało się też uniknąć wydostania się wirusa poza granice kraju, a na globalny rynek zaczęły w dodatku trafiać wadliwe produkty pierwszej potrzeby – w tym środki ochrony osobistej – z Państwa Środka. Dyplomacja szczepionkowa jest prowadzona za pomocą sprawdzonych metod. Jeśli klienta na coś nie stać, Pekin oferuje kredyty, za które będzie mógł sfinansować zakup.
W podobny sposób Chiny podchodzą do inwestycji infrastrukturalnych w Afryce czy w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku. Zamiar zaciągnięcia takiego kredytu w wysokości 1 mld dol. zadeklarował m.in. rząd Meksyku. Sfinansuje za to kupno 70 mln dawek szczepionki firmy CanSino. Wakcynodyplomację ułatwia Chinom fakt, że potencjalni klienci nie mają tak naprawdę gdzie zaopatrzyć się w preparaty. Bogate kraje zarezerwowały bowiem tak duże dostawy, że – jak podliczyli ostatnio badacze z Duke University – szczepionek dla reszty świata może nie wystarczyć aż do 2023 r. To m.in. w związku z tym kanclerz Niemiec Angela Merkel przestrzegała ostatnio, że w tej sprawie Chiny „już pukają do drzwi” państw rozwijających się.
Rozwiązaniem mogły być wspólne zakupy szczepionek przez państwa rozwinięte i rozwijające się w ramach inicjatywy COVAX pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia. Jej główne cele to zbicie cen preparatów oraz zabezpieczenie dostaw dla państw niezamożnych. Cios programowi zadali jednak Amerykanie, którzy nie zdecydowali się do niego przystąpić. Zrobiły to jednak Chiny. „Oddając pole Chinom, Ameryka pozwoli Pekinowi nie tylko obwołać się globalnym liderem w wyścigu szczepionkowym, ale też zbawcą krajów rozwijających się” – konkludują na łamach „Foreign Affairs” Eyck Freymann oraz Justin Stebbing.
Dyplomacja szczepionkowa otwiera przed Chinami nowe możliwości, w tym budowy przyczółków w państwach, które znajdują się w innej strefie wpływów, bądź wzmocnienia pozycji tam, gdzie dotychczas Pekin był traktowany podejrzliwie. Do tej pierwszej kategorii należy przede wszystkim Ameryka Łacińska, region, gdzie dominującą rolę odgrywają Stany Zjednoczone. Przykładem drugiej jest Indonezja czy szerzej państwa Azji Południowo-Wschodniej, które mocno obawiają się chińskiego ekspansjonizmu, co pcha ich w stronę Waszyngtonu.
Lokalni liderzy rozumieją ryzyko związane z transakcjami z Pekinem. Chociaż na razie szczepionka nie została wykorzystana jako dyplomatyczny lewar (czyli dostaniecie ją w zamian za jakieś ustępstwa, np. uznanie części pretensji Pekinu na Morzu Południowochińskim), to nic nie wyklucza podobnego działania w przyszłości. Tym celom towarzyszą także względy gospodarcze. Szczepionki mogą stanowić doskonałą okazję nie tylko do budowy przyczółków politycznych, ale też biznesowych. Chińskie firmy farmaceutyczne nie należą bowiem do liczących się graczy globalnych. Owszem, w Państwie Środka wytwarza się wiele leków i substancji, z których potem produkowane są leki, ale są to głównie zlecenia z zewnątrz. Własna produkcja się nie przebija.
Trzy z pięciu chińskich szczepionek otrzymały warunkowe dopuszczenie do użytku w Chinach. To bezprecedensowy sposób postępowania, bo żaden z preparatów nie zakończył trzeciego etapu badań klinicznych (nikt w Europie ani USA nie zaryzykowałby podobnej procedury, pomimo plotek o politycznych naciskach na odpowiedzialne za dopuszczenia agencje). W związku z tym kilka dni temu Liu Jingzhen, prezes Sinopharm, pochwalił się, że jego preparat otrzymał już w ChRL łącznie niemal 1 mln osób.