Zgromadzenie wielu tysięcy osób było naruszeniem prawa i osoby odpowiedzialne za to powinny ponieść konsekwencje - mówił w czwartek wicepremier, szef MRPiT Jarosław Gowin pytany o zamieszki w Warszawie 11 listopada. Dodał, że reakcja policji na chuligańskie burdy musiała być zdecydowana.

"Organizatorzy zapewniali, że nie będzie to marsz, a przejazd i w tej formule byłoby to zgodne z prawem" - podkreślił na antenie TVP1 wicepremier Gowin. Dodał, że już zgromadzenie wielu tysięcy osób było samo w sobie naruszeniem prawa. "Sądzę, że osoby odpowiedzialne za to powinny ponieść konsekwencje" - ocenił.

"Osobna kwestia to chuligańskie burdy - reakcja policji musiała być zdecydowana i w przyszłości będzie tak samo" - zapowiedział Gowin.

Zdaniem wicepremiera przemarsz był oznaką kompletnej nieodpowiedzialności. "Wszyscy w Polsce powinniśmy walczyć o to, by uratować jak najwięcej ludzkich istnień, jak najwięcej polskich firm, miejsc pracy, a tutaj najpierw skrajna lewica organizuje manifestacje, teraz do naruszenia prawa niestety posunęły się środowiska prawicowe" - mówił. Wskazał, że ta sprawa będzie wyjaśniana przez policję i prokuraturę.

Na stwierdzenie, że podczas marszu były osoby, w tym politycy, które nie nosiły maseczek, Gowin wskazał, że to przede wszystkim brak solidarności z innymi. "Osoby, które nie noszą maseczek narażają tak naprawdę nie siebie, a tych których mogą zarazić" - powiedział.

W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Mimo, że zgodnie z zapowiedziami organizatorów miał być zmotoryzowany, wielu uczestników brało w nim udział pieszo. Podczas Marszu doszło do zamieszek; policja informowała m.in., że na rondzie de Gaulle'a w stronę policjantów poleciały kamienie i race. Komenda Stołeczna Policji informowała, że zgromadzenie pieszych jest nielegalne.