Według wyznawców QAnon seksualny drapieżnik może być tajnym bojownikiem w walce z pedofilią, a niekompetentna reakcja prezydenta na COVID-19 heroiczną bitwą z promaseczkowym spiskiem.
Latem tego roku dziesiątki tysięcy detektywów amatorów przeprowadziło internetowe dochodzenie w sprawie kolekcji szafek sprzedawanych przez Wayfair, popularny e-sklep z wyposażeniem wnętrz. Jeden z internautów odkrył bowiem, że gabloty kosztujące nawet po kilkanaście tysięcy dolarów – podejrzanie drogo jak na toporne, niewyszukane meble – mają nazwy, które pokrywają się z imionami dziewczynek zaginionych w USA. Wniosek cyfrowych tropicieli był prosty: gigant wnętrzarski to przykrywka dla pedofilskiej siatki, a oferowane przez niego szafki to w rzeczywistości dzieci wystawione na sprzedaż.
Niektórzy zauważyli też, że gdy w rosyjską wyszukiwarkę Yandex wpiszą jednostkę magazynową (SKU) artykułów Wayfair, to wyskakują im zdjęcia młodych dziewczyn – choć bez żadnego związku z tymi zaginionymi. Jak ustalili dziennikarze, powodem był błąd w systemie, a nie tajny kod ukryty pod numerem identyfikacyjnym towaru. Wystarczyło zresztą wpisać dowolny ciąg cyfr, aby dostać takie same wyniki wyszukiwania (błąd już naprawiono). Ale nie przekonało to internetowych tropicieli. Według szacunków Facebooka na temat rzekomej afery Wayfair powstało około 12 tys. postów, które wywołały milion reakcji na portalu (na Instagramie nawet kilka razy więcej).
„Meblowy schemat” handlu dziećmi to kolejny viralowy produkt wyznawców QAnon, teorii spiskowej, która przed listopadowymi wyborami prezydenckimi budzi w USA coraz większe zaniepokojenie. Zgodnie z jej założeniami światem od dekad rządzi klika satanistów-pedofilów. Należą do niej hollywoodzkie gwiazdy (m.in. Oprah Winfrey i Tom Hanks), politycy Partii Demokratycznej z Clintonami na czele, George Soros, CIA, papież i inne persony o globalnych wpływach. Tworzą oni tajne, równoległe państwo (tzw. deep state), a misję rozprawienia się z tymi strukturami powierzono prezydentowi Donaldowi Trumpowi. To właśnie za jego sprawą ma nastąpić „Wielkie Przebudzenie”, gdy wszyscy w końcu przejrzą na oczy, pedofile zostaną aresztowani i wysłani do Guantanamo. Nie obejdzie się bez egzekucji.
Sympatycy QAnon – w zależności od swoich innych spiskowych przekonań – dodają do tego rdzenia wierzeń nowe wątki, w efekcie czego powstała już skomplikowana sieć przenikających się, często sprzecznych opowieści, które mają demaskować rządzące światem pedo-elity. Zaczęło się od tzw. Pizzagate – teorii spiskowej wymierzonej w Hillary Clinton podczas kampanii prezydenckiej w 2016 r., w myśl której demokratyczny establishment w Waszyngtonie należy do grupy przestępczej zajmującej się handlem ludźmi i wykorzystywaniem seksualnym nieletnich. Inne klasyczne wątki spiskowe, z jakich czerpie QAnon, to m.in. satanizm i masoneria. Badacze zwracają zresztą uwagę na wyjątkową chłonność tej teorii: pod jej parasolem gromadzą się antyszczepionkowcy, propagatorzy fake newsów o 5G, covidowi denialiści, antysemici i szeroko rozumiana skrajna prawica. Są oni szczególnie aktywni w rozprzestrzenianiu fałszywych informacji na temat pandemii. Spotykają się też w realu na antymaseczkowych demonstracjach. Co więcej, mitologia QAnon ewoluuje. W ostatnich tygodniach wyznawcy teorii lansują hasło #savethechildren, czyli „ratujmy dzieci”. Akcja nie ma żadnego związku z organizacjami walczącymi o ochronę nieletnich. – Myślę, że przykleili się do tego sloganu, bo media społecznościowe zaczęły trochę z nimi walczyć i zakazały ich niektórych wcześniejszych hashtagów. Tymczasem nie da się zakazać hasła „ratujmy dzieci” – komentuje dla DGP pisarz i badacz teorii spiskowych Mike Rothschild (pisze właśnie książkę na temat QAnon).
Analitycy z Institute for Strategic Dialogue (ISD), londyńskiego think tanku badającego ekstremizmy, podkreślają, że sympatycy QAnon odegrali też ważną rolę w szerzeniu dezinformacji na temat protestów po zabójstwie George’a Floyda na skutek interwencji policjanta (śmierć Afroamerykanina rzekomo upozorowano, by zaszkodzić szansom Trumpa na reelekcję). „Sednem działań społeczności QAnon jest zohydzanie przeciwników politycznych prezydenta Trumpa, a jednocześnie ubóstwianie jego zwolenników. (...) QAnon ma potencjał, by stać się motorem dezinformacji w związku ze zbliżającymi się wyborami” – ostrzegają analitycy.
Według ich obserwacji siatka zaczęła się rozrastać w przyspieszonym tempie w marcu tego roku wraz z wybuchem pandemii koronawirusa: ludzie poczuli się bardziej samotni, zaniepokojeni, bezsilni i spędzali więcej czasu w mediach społecznościowych. Telewizja NBC, powołując się na wyniki wewnętrznego śledztwa Facebooka, donosiła, że użytkownicy, którzy na Facebooku, Twitterze czy Instagramie należeli do grup związanych z tematyką zdrowego życia czy religii, często – z nieocenioną pomocą algorytmów – stykali się z teoriami spiskowymi, również QAnon. Jak wyliczyła firma badawcza Storyful, między marcem i czerwcem członkostwo w największych qanonowych grupach facebookowych wzrosło o niemal 600 proc. W sierpniu portal Marka Zuckerberga szacował, że ich członkami są już miliony ludzi (niektóre grupy zostały zamknięte).
Prorokiem w świecie wojny przeciwko satanistyczno-pedofilskiej klice jest tzw. Q: w październiku 2017 r. na forum internetowym 4chan ogłosił on, że jest wysoko postawionym urzędnikiem i przekazuje informacje o przebiegu tajnej walki Trumpa z deep state. Wiadomości są zaszyfrowane. „Q odkrył podstawową zasadę opowiadania historii w sieci: odbiorcy internetowych narracji nie chcą czytać, oni chcą pisać. Nie chcą gotowych odpowiedzi, chcą ich szukać. Nie chcą się rozsiąść i dobrze bawić, chcą zostać wysłani na misję. Chcą działać” – diagnozował pisarz i eseista Walter Kirn w „Harper’s Magazine”. Im bardziej wyznawcom zwraca się uwagę, że ich teorie kłócą się z elementarną logiką, tym większą mają oni pewność, że są blisko zdemaskowania spiskowców. A jeśli przepowiednie „Q” się nie spełniają, to tylko dlatego, że zostały źle zdekodowane.

Ważne, że mnie lubią

Filozofowie i antropolodzy od dawna wyjaśniają, że teorie spiskowe pomagają ich zwolennikom w walce z samotnością, bezsilnością i chaosem – dają odpowiedzi i porządkują świat. Ich rozprzestrzenianie się to także reakcja na arogancję i nadużycia elit. Badacze internetu zwracają z kolei uwagę na destrukcyjny wpływ algorytmów, które pomagają w szybkim rozprzestrzenianiu się ekstremistycznych treści w social mediach i wspierają budowanie postaw plemiennych. Za sprawą rosnącej popularności QAnon politolodzy mają okazję dziś badać, jak fenomeny z obrzeży internetu mogą przeniknąć do politycznego mainstreamu. Według fundacji Media Matters urzędujący prezydent retweetował wpisy z kont społecznościowych powiązanych z QAnon ponad 200 razy. A jego syn Donald Jr w maju opublikował na Instagramie mem sugerujący, że kandydat demokratów Joe Biden jest pedofilem. Jak donosił „Washington Post”, przedstawiciele sztabu Trumpa biorą udział w qanonowych wydarzeniach, a symbole „Q” pojawiają się w reklamach wyborczych w stanach, o które toczy się największy bój. „Nie wiem zbyt dużo o tym ruchu, ale rozumiem, że bardzo mnie lubią, co doceniam” – tweetował prezydent.
Media Matters obliczyła, że wśród kandydatów do Kongresu, którzy powalczą o mandaty w listopadzie, jest aż 24 polityków, którzy w wypowiedziach legitymizowali QAnon. Jedni robili to z pełnym zaangażowaniem, drudzy z większym dystansem. Większość z nich ma małe szanse na zwycięstwo, choć są wyjątki. Jak Lauren Boebert z Colorado czy Marjorie Taylor Greene z Georgii. Ta druga w 2017 r. określiła „Q” mianem „patrioty”, utrzymując, że Amerykanie mają „niezwykłą okazję usunąć globalną, wielbiącą szatana klikę pedofilów, a prezydent jest właściwą osobą, by to zrobić”. „Gratulacje dla przyszłej republikańskiej gwiazdy” – napisał na Twitterze prezydent, gdy Greene wygrała prawybory republikańskie i oficjalnie została kandydatką partii do Izby Reprezentantów.
Profesor Bohdan Szklarski z Collegium Civitas i Ośrodka Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim przekonuje, by nie popadać w przesadę, mówiąc o wpływie teorii spiskowych na politykę za oceanem. Podkreśla, że QAnon nie jest niczym nadzwyczajnym w kulturze i historii USA: – Nurt antyintelektualny jest silny w amerykańskim społeczeństwie. Ekstremiści na marginesach, którzy przejmują różne teorie spiskowe, są częścią życia społecznego i politycznego – tłumaczy DGP prof. Szklarski.
Demokraci i krytyczni wobec Trumpa komentatorzy alarmują jednak, że spiskowa mitologia może zostać znormalizowana, podobnie jak agresywna, pełna insynuacji retoryka obecnego prezydenta. Początkowo nawet koledzy z Partii Republikańskiej krytykowali go i wyśmiewali, ale okazał się na tyle politycznie skuteczny, że dziś nikt nie kwestionuje jego przywództwa – mimo poważnych zarzutów o nadużycia władzy. Najbardziej wpływowi konserwatyści – nawet jeśli są zniesmaczeni czy zaniepokojeni tym, że QAnon przenika do ich partii – nie robią wiele, aby się temu przeciwstawić. „Szerzenie się QAnon pokazuje, że republikanie ery Trumpa mają osłabione przeciwciała przeciw piramidalnym bzdurom. Przykład daje sam Trump, który ślepo udostępniał wpisy z cieszących się złą sławą kont i przez ostatnie lata promował najbardziej absurdalne teorie spiskowe” – pisze Rich Lowry, analityk polityczny i wydawca konserwatywnego „National Review”.
– Niewykluczone, że gdyby Trump wygrał, zwolennicy QAnon przypisaliby sobie istotny wkład w zwycięstwo. Jeśli on sam by to później potwierdził, ruch ten urósłby w siłę wewnątrz Partii Republikańskiej – mówi DGP dr Maciej Turek z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zwraca też uwagę, że obecnemu prezydentowi udało się za pomocą internetu politycznie zmobilizować ludzi, którzy do tej pory nie chodzili na wybory, choć sympatyzowali z jego przekazem. Wśród nich są zwolennicy QAnon. – Warto pamiętać, że również maccarthyzm zaczynał się dosyć niewinnie. I choć z dzisiejszej perspektywy to jedynie niechlubny epizod w historii politycznej Stanów Zjednoczonych, to jednak znacząco wpłynął na losy wielu osób. Podobną rolę może w najbliższych wyborach – i nie tylko – odegrać QAnon – uważa amerykanista.

Rosyjska przykrywka dla walki z pedofilami

„Najłatwiej zrozumieć QAnon, gdy spojrzy się na tę teorię jak na mit, który pomaga zwolennikom Trumpa pogodzić się z jego osobistymi i politycznymi słabościami. Biorąc pod uwagę liczne doniesienia o jego seksualnych atakach na kobiety oraz korupcji, Trump jest do zaakceptowania, tylko jeśli jego oponenci popełnili najgorsze możliwe zbrodnie” – tłumaczy Jeet Heer z „The Nation”. Dziennikarz zauważa, że pierwsze wpisy „Q” pojawiły się w czasie, gdy wyszło na jaw, że spora grupa bliskich współpracowników Trumpa miała podejrzane relacje z Kremlem, a fabryka trolli w Petersburgu pomagała mu w staraniach o prezydenturę. Prorok twierdził, że dochodzenie specjalnego prokuratora Roberta Mullera w tej sprawie było w rzeczywistości przykrywką, którą stworzył sam Trump, by zasłonić swoją heroiczną kampanię przeciwko wpływowym pedofilom z deep state. „QAnon pozwala obsadzić seksualnego drapieżnika w roli tajnego bojownika w walce z pedofilią, a niekompetentną reakcję prezydenta na COVID-19 przedstawić jako heroiczną bitwę z promaseczkowym spiskiem” – podsumowuje Heer. Idąc tym samym tropem – jeśli Trump przegra listopadowe wybory, to właśnie za sprawą potężnej siatki pedofilów. – Tradycyjnie teorie spiskowe wyznają ludzie pozbawieni władzy. Jeśli więc Joe Biden zwycięży, sympatycy „Q” znajdą się w typowej pozycji: uciskanych. QAnon może wówczas zacząć jeszcze bardziej się wzmacniać – mówi DGP Mike Rothschild.
Z wrześniowego badania Pew Research wynika, że o QAnon słyszało 47 proc. Amerykanów – dwa razy więcej niż jeszcze w marcu. Co ciekawe, większa świadomość na ten temat jest w grupie demokratów niż republikanów. Aż 41 proc. prawicowych wyborców, którzy słyszeli o QAnon, uważa, że jest to pozytywna rzecz dla Ameryki.
Wielu ekspertów ostrzega więc, by nie bagatelizować problemu. Po pierwsze – QAnon przypomina kult. W mediach można znaleźć historie osób, które całkowicie pochłonęła wyimaginowana walka z koterią satanistów. Po drugie – w odróżnieniu od typowych teorii spiskowych (jak choćby dotyczących zabójstwa prezydenta Johna Kennedy’ego) – QAnon podejmuje wiele wątków i próbuje wyjaśniać cały świat. – Wielu ludzi w to wierzy, choć mogli nawet nie słyszeć o samym „Q”. Ta mitologia na niespotykaną skalę przenika do mainstreamu, np. poprzez facebookowe grupy poświęcone zdrowiu czy zdrowemu stylowi życia albo za sprawą instagramowych influencerów. Są mamy – influencerki, obserwowane przez pół miliona ludzi, które nagle zaczynały mówić o handlu dziećmi lub szczepionkowych czy maseczkowych spiskach – wyjaśnia Rothschild.
Po trzecie, w ubiegłym roku FBI uznała, że zwolennicy QAnon mogą stanowić krajowe zagrożenie terrorystyczne. Są już zresztą przykłady, kiedy wiara w tę teorię motywowała Amerykanów do grożenia innym przemocą, a nawet jej użycia. Weźmy 24-letniego Anthony’ego Comello, który w marcu 2019 r. zabił Francesca Caliego, bossa mafijnej rodziny Gambino. Mężczyzna wierzył, że jego ofiara jest członkiem podziemnego państwa, zaś jego samego chroni prezydent Trump.
„QAnon to ekstremistyczny kult, który bywa często bagatelizowany jako peryferyjna teoria spiskowa. To określenie powinno być zarezerwowane dla obserwatorów UFO i ludzi, którzy wierzą, że księżna Walii Diana została zabita przez rodzinę królewską. Jak uznała FBI, QAnon spełnia wszystkie cechy «wewnętrznego zagrożenia terrorystycznego». Ale w odróżnieniu do innych podobnych niebezpieczeństw, cieszy się sympatią ważnych osób w USA, w tym – choć nie wprost – Donalda Trumpa” – pisał Edward Luce z „Financial Times”.
Z raportu Institute for Strategic Dialogue wynika, że w ostatnich miesiącach QAnon zyskuje sympatyków również poza USA – w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii, Indonezji czy Niemczech. W każdym z nich karmi się antyestablishmentowymi emocjami i adaptuje do lokalnego kontekstu. Symbolikę „Q” można było zauważyć m.in. w sierpniu w Berlinie na największym w Europie proteście przeciwko ograniczeniom covidowym (prawie 40 tys. uczestników). We Francji qanonowe teorie cytowały niektóre internetowe strony związane z żółtymi kamizelkami, w Niemczech bliskie skrajnej prawicy. Autorzy dziennikarskiego śledztwa „Guardiana” donoszą, że grupa sympatyków rozwija się również w Polsce, choć ich strony gromadzą nie więcej niż dwadzieścia kilka tysięcy subskrybentów i nie wykazują dużej aktywności. Z kolei Agencja Reutera donosiła niedawno, że QAnon promują też w social mediach wspierane przez Kreml grupy hakerskie. Najprawdopodobniej chodzi o Internet Research Agency, fabrykę trolli, która wspierała kampanię prezydencką Donalda Trumpa w 2016 r.
W ubiegłym roku FBI uznała, że zwolennicy QAnon mogą stanowić krajowe zagrożenie terrorystyczne. Są już zresztą przykłady, kiedy wiara w tę teorię motywowała Amerykanów do grożenia innym przemocą, a nawet jej użycia. Weźmy 24-letniego Anthony’ego Comello, który w marcu 2019 r. zabił Francesco Caliego, bossa mafijnej rodziny Gambino