Apel Patryka Jakiego, aby koledzy z prawicy przestali używać sformułowania „ideologia LGBT”, a skupili się na określeniu „ideologia gender”, jest ucieczką do przodu.
Owa, brzmiąca dzisiaj cokolwiek komicznie, zbitka „ideologia gender” odnosi się do zespołu idei. Te idee można wyznawać albo nie, można próbować wcielać je w życie lub nie. „Ideologia LGBT” również spełnia te warunki, ale w praktyce nie sposób odróżnić tej „ideologii” od niezbywalnej ludzkiej cechy, jaką jest orientacja seksualna (czasem bardzo złożona). W istocie atakowanie „ideologii LGBT” oznaczało budzenie klimatu wrogości wobec homoseksualistów, a nie wobec określonej idei – zresztą nie tak znowu często podzielanej przez gejów i lesbijki. Wrzucanie ludzi, a nie idei, do worka wrogów polskiej młodzieży, polskich rodziców i w ogóle Polski było immanentną cechą kampanii w sprawie stref wolnych od LGBT. Wiedzą to i ci, którzy przyznają, że tak było, i ci, którzy w żywe oczy kłamią, że tak nie było.
Apel Jakiego ma dwie płaszczyzny. Jedna oczywista, pragmatyczna. Nie używajmy zbitki słownej, która nam szkodzi w relacjach z Unią Europejską i ze Stanami Zjednoczonymi – tak, tak, nawet ze Stanami Zjednoczonymi pod wodzą „naszego” Donalda Trumpa. Druga dotyczy polskiej wrażliwości. W naszej tradycji narodowej pokłady wezwań do tolerancji wobec innego, poszanowania bliźniego, opieki nad słabszymi, budowania solidarności za, a nie tylko przeciw są ogromne. Trzeba tylko i aż mieć odwagę do nich sięgać, wbrew dominującej na prawicy narracji wiecznej obrony Jasnej Góry i wbrew dominującej na lewicy narracji budowania lęku wobec wspólnoty narodowej.
Wydaje się, że Jaki nie jest jeszcze gotowy, aby uderzyć w tę drugą warstwę. Aby starać się budować narodową wspólnotę w naturalny sposób włączającą kobiety i mężczyzn, którym daleko do starej, dobrej tożsamości hetero. W obronie Jakiego trzeba powiedzieć, że taka postawa nie przyniosłaby mu na prawicy uznania, a zapewne i wśród wyborców wielkiego wsparcia. Polityk Solidarnej Polski w obronie LGBT? Brzmi jak pociągnięcie styropianem po szkle. Natomiast w PO i innych, nielewicowych partiach opozycji jest bardzo dużo takich osób, które nie chcą sukcesów ideologii gender, chcą jednak żyć w kraju tolerancji. Piłkę, nieśmiało trzymaną w rękach przez Jakiego, może mu zabrać Grzegorz Schetyna czy Władysław Kosiniak-Kamysz. I posłać daleko w boisko.