W Jałcie na zaanektowanym przez Rosję Krymie zwolniony został ze stanowiska wicemera miasta obywatel Białorusi Michaił Zagorcew - podały w piątek media. Zdymisjonowano go za publiczne poparcie protestów na Białorusi, co Zagorcew uczynił jeszcze przed nominacją.

Jak pisze dziennik "Kommiersant" na stanowisku wiceszefa administracji miejskiej w Jałcie Zagorcew spędził tylko cztery dni. Miał odpowiadać za sferę komunalną i transportu miejskiego. Po nominacji media przypomniały jego wypowiedzi na temat Białorusi. Mer Iwan Imgrunt poinformował w piątek, że "wypowiedzi Zagorcewa nie dadzą się pogodzić z piastowaniem urzędu".

W połowie sierpnia Zagorcew opublikował nagranie wideo, w którym poparł protesty na Białorusi. Wyraził też przypuszczenie, że udział w rozpędzaniu tych demonstracji brali funkcjonariusze struktur siłowych Rosji.

"Dużo się mówi o śladzie rosyjskim. Trudno uwierzyć, my do tej pory nie możemy uwierzyć, że nasi Białorusini mogą tak się znęcać nad dziećmi i kobietami" - powiedział. "Jeśli są to Rosjanie, jeśli oni przyjdą nie w dobrych zamiarach, to - my lubimy Rosjan, ale jeśli oni przyjdą, to (będzie) 1941-1945 rok (czyli lata II wojny światowej - PAP). Uwierzcie mi, powstanie każdy Białorusin. Nigdy więcej do tego nie dopuścimy" - oznajmił Zagorcew.

Powiedział także, że jest dumny ze swoich dzieci, "które od pierwszego dnia poszły na barykady", jak również "ze wszystkich dzieci, które poszły niczego się nie bojąc". Dodał następnie: "Jeśli możecie, wybaczcie nam, naszemu pokoleniu".

Zagorcew powiedział na nagraniu, że przebywa na leczeniu. Wyraźnie poruszony, apelował do byłych kolegów, merów miast i szefów administracji, by "nie dopuścili więcej do żadnego przelewu krwi", bowiem "jeszcze nie jest za późno, by iść razem z narodem".

Na Białorusi Zagorcew był przez 10 lat urzędnikiem administracji lokalnej w Bobrujsku i Smolewiczach. Odszedł ze stanowiska w marcu br.

Jak tłumaczył mer Jałty w bieżącym tygodniu, zatrudnienie obywatela Białorusi w strukturach administracji rosyjskiej jest zgodne z prawem. Imgrunt najpierw bronił swojego zastępcy argumentując, że mocne słowa, których ten użył, wynikały z silnego stresu wywołanego wydarzeniami w jego ojczyźnie.

W tym samym czasie zwolnienia Zagorcewa zażądał działacz społeczny z Jałty Siergiej Sardyko. Ocenił on, że Zagorcew "groził publicznie Rosji oporem +jak w roku 1941+ i że na jego wypowiedzi powinny zareagować MSZ i MSW Rosji oraz Federalna Służba Bezpieczeństwa.