Nie życzymy sobie tego rodzaju zagranicznych interwencji w proces wyborczy w Polsce; apeluję do ambasadora Niemiec o interwencję w tej sprawie - mówił w piątek rzecznik sztabu prezydenta Adam Bielan, nawiązując do piątkowej publikacji "Faktu".

W piątek w "Fakcie" opisano sprawę ułaskawienia przez prezydenta mężczyzny skazanego za przestępstwo seksualne na małoletniej osobie. Akt łaski dotyczył skrócenia zakazu zbliżania do osób pokrzywdzonych. "Fakt" napisał, że prezydent "pomógł bestii, która seksualnie znęcała się nad własnym dzieckiem". "Trzymał córkę, bił po twarzy i wkładał rękę w krocze. Panie prezydencie, jak Pan mógł ułaskawić kogoś takiego" - pyta na pierwszej stronie gazeta.

Komentując tę publikację Adam Bielan ocenił, że poruszanie tego tematu przez media "jest rzeczą haniebną" oraz "szczególnie bulwersującą, gdy mówimy o mediach zagranicznych", które - zdaniem Bielana - "tutaj w Polsce powinny trzymać się z daleka od procesu wyborczego".

Rzecznik sztabu prezydenta zaapelował do ambasadora Niemiec, "żeby podjął w tej sprawie interwencję, ponieważ nie życzymy sobie tego rodzaju zagranicznych interwencji w proces wyborczy". Podkreślił, że "Polska nie ingeruje w proces wyborczy w Niemczech i liczymy na to, że będzie również tak samo w przypadku niemieckich interwencji w polskim procesie wyborczym".

"Apeluję do nowego ambasadora Niemiec, żeby porozmawiał z właścicielami gazety +Fakt+" - oświadczył Bielan, przypominając jednocześnie, że jest to niemiecki tytuł.

Bielan przypomniał, że prezydent nie zwolnił z wykonywania kary tej osoby, bo - jak mówił - "ten człowiek odbył karę w więzieniu co do dnia i dopiero po wyjściu z więzienia (...) na prośbę poszkodowanych wszczęto procedurę ułaskawieniową". "Co rzadkie, w tej sprawie była zgodna opinia sądów, kuratora oraz prokuratora generalnego" - dodał.

"Rzeczpospolita" podała we wtorek, że pod koniec swojej kadencji prezydent Andrzej Duda dokonał kilku ułaskawień. 14 marca - jak napisano - ułaskawił m.in. "osobę skazaną za zgwałcenie małoletniego krewnego".

Prokuratura Krajowa informowała w środę, że ułaskawienie nie dotyczyło kary pozbawienia wolności, a wyłącznie skrócenia orzeczonego na sześć lat zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonymi, czyli pełnoletnią dziś córką i jej matką oraz, że to one same wystąpiły z wnioskiem o skrócenie tego zakazu. PK podała, że pokrzywdzone argumentowały, że mężczyzna pracuje, pomaga finansowo swojej rodzinie i wspiera ją w życiu codziennym. Ponadto - według informacji jakie przekazały - mężczyzna nie pije alkoholu, "co było wcześniej przyczyną konfliktów rodzinnych".

Prezydent Andrzej Duda pytany w czwartek w Polsat News, czy gdyby miał decydować po raz drugi o ułaskawieniu mężczyzny skazanego za pedofilię, gdy zna już reakcję społeczną, zrobiłby tak samo, odpowiedział, że prezydentura to bardzo odpowiedzialne zadanie, obejmujące również darowanie kary - ułaskawianie.

"Tu była szczególna sytuacja" - zaznaczył. "To jest sprawa rodzinna; mnie jest szczególnie przykro, że ta sprawa jest roztrząsana, bo jest to sprawa rodziny, bardzo specyficzna" - powiedział Duda. Podkreślił, że przed podjęciem decyzji miał zgodne opinie pokrzywdzonej, która sama prosiła o zniesienie zakazu zbliżania się, miał przychylne ułaskawieniu opinie dwóch instancji sądowych i opinię prokuratora generalnego, który znając wszystkie szczegóły również opowiadał się za ułaskawieniem. "To jest rzadka sytuacja" - zauważył prezydent. "Wszyscy jednoznacznie opowiadali się za ułaskawieniem i ja to zrobiłem, rozpatrując wszystkie okoliczności tej sprawy, jak również stanowisko kuratora, który badał w szczegółach sprawy tej rodziny" - podkreślił.