Nie wiadomo, jakie przepisy powinny regulować drugą turę głosowania i co w nowych wyborach zrobić ze starymi kandydatami
Jednym z zagrożeń dla organizacji korespondencyjnych wyborów prezydenckich jest krótki czas między I a II turą, który według konstytucji ma trwać dwa tygodnie. Problematyczne jest tempo zliczania głosów przez gminne komisje, które aktualna wersja ustawy przewiduje zamiast obwodowych. Jak pisaliśmy w DGP, socjolog polityki Jarosław Flis, opierając się na danych z Bawarii, podliczył, że w Krakowie liczenie może zająć 52 dni robocze.
A jeśli dogrywka będzie potrzebna, po podliczeniu głosów trzeba będzie zlecić druk 30 mln kart z dwoma nazwiskami i dostarczyć je wyborcom. PiS zdaje sobie sprawę z problemów, ale jak dotąd niespecjalnie się nimi przejmował, licząc, że wybory rozstrzygną się w I turze. Teraz tzw. plan dwóch Jarosławów, prezesów Porozumienia i PiS, zakłada przesunięcie terminu najwcześniej na koniec czerwca. Wtedy Andrzejowi Dudzie może być trudniej wygrać, co powoduje, że wariant II tury trzeba poważnie wziąć pod uwagę. W ostatnich dniach były rozpatrywane różne opcje, jak zmieścić się w dwutygodniowym okienku. Nieoficjalnie wiadomo, że PiS wstępnie ustaliło z Porozumieniem przywrócenie komisji obwodowych. Dzięki temu w Warszawie zamiast 18 komisji dzielnicowych będzie ich kilkaset, tak jak do tej pory.
Większym problemem jest kwestia kart. Jeden z rozpatrywanych wariantów mówi, by do wyborców za jednym zamachem wysłać dwie karty – na I i II turę (być może z oznaczeniem, że jedna z nich jest na ponowne głosowanie). To uprościłoby logistykę, ale groziłoby pomyłkami, bo na obu kartach znaleźliby się wszyscy kandydaci. Wyborcy musieliby więc mieć świadomość, kto wszedł do II tury. W efekcie może pojawić się wiele głosów nieważnych, a to mogłoby skutkować podważeniem ważności wyborów. Ten pomysł raczej nie znajdzie poparcia w obozie rządzącym. – To prawnie niemożliwe – uważa lider Porozumienia Jarosław Gowin.
Niektórzy rozmówcy twierdzą, że rozwiązaniem może być zmiana w konstytucji, która zakładałaby, że w szczególnych okolicznościach czas między I a II turą może być dłuższy niż dwa tygodnie. Wśród pomysłów pojawiają się też bardziej radykalne, np. zapewnienie możliwości samodzielnego wydrukowania sobie karty i oświadczenia na II turę (wzory byłyby zamieszczone w internecie) czy przeprowadzenie II tury stacjonarnie. Tyle że w ocenie części rozmówców pierwszy wariant grozi masowymi fałszerstwami, a drugi może łamać rekomendacje ministra zdrowia, który nie zaleca organizowania wyborów tradycyjnych przez najbliższe dwa lata.
Coraz więcej dowiadujemy się o tym, na jakie rozwiązania ustawodawca raczej się nie zdecyduje. Wygląda na to, że pakiety wyborcze nie będą dostarczane za potwierdzeniem odbioru, lecz zwyczajnie trafią do naszych skrzynek (ograniczenia techniczne, kłopot z dostarczeniem pod nieobecność wyborcy). Zmalały szanse, że zmieni się zakres danych wpisywanych do oświadczenia o oddaniu głosu. Dziś ustawa zakłada, że wpiszemy tam PESEL i złożymy odręczny podpis. Jedna z propozycji zakłada wpisywanie ostatnich kilku cyfr z numeru dowodu osobistego, datę jego wydania oraz odręczny podpis. Dla postronnych osób to niewiele mówiące dane, ale urzędnicy byliby w stanie taką osobę zidentyfikować. W obozie rządzącym pojawiły się jednak głosy, że proces dezanonimizacji takich danych zająłby zbyt wiele czasu członkom komisji.
Oprócz tego Porozumienie ma przygotować pakiet poprawek usuwający część wątpliwości poprzez przywrócenie pełnej kontroli Państwowej Komisji Wyborczej nad procesem głosowania. PiS ma zaproponować przepisy regulujące udział w nowej elekcji dotychczasowych kandydatów. Zarządzenie nowych wyborów oznacza, że procedura ich rejestracji powinna ruszyć od nowa, ale PiS i Porozumienie zgadzają się, że nadzwyczajna sytuacja skłania do wyjątku i dania możliwości startu dotychczasowym. Jak wynika z naszych informacji, w PiS był nawet pomysł, by w przypadku zorganizowania nowych wyborów nie dopuszczać do startu nikogo poza już zarejestrowaną dziesiątką.
– Nie można tak zrobić, takie wybory łatwo byłoby podważyć w Sądzie Najwyższym – mówi polityk PiS. Na takie pomysły nie chcieli przystać także koalicjanci z Porozumienia, byłoby to też wbrew opiniom przeważającej części konstytucjonalistów. Ostatecznie dotychczasowi kandydaci mają startować bez ponownej rejestracji, ale nowi będą mogli zebrać podpisy i się dorejestrować. Ale zdaniem części prawników nie powinno być tu wyjątków. – Takie rozwiązanie oznaczałoby dyskryminację nowych kandydatów z punktu widzenia konstytucyjnej zasady równości – podkreśla dr hab. Ryszard Piotrowski. Nowi kandydaci musieliby zbierać podpisy w trakcie epidemii, podczas gdy dotychczasowi w większości zebrali je, zanim ograniczenia weszły w życie.