W Zjednoczonej Prawicy są turbulencje, ale doniesienia o planach dymisji rządu oraz wyborach parlamentarnych i prezydenckich w sierpniu to fikcja polityczna - ocenił we wtorek kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń. Dodał, że prezes PiS Jarosław Kaczyński "taki głupi to nie jest".

Pytany w audycji Tłit portalu wp.pl, czy wierzy w opisywany w mediach scenariusze, że gdyby nie udało się przeprowadzić wyborów w maju, to rząd Mateusza Morawieckiego poda się do dymisji, a w sierpniu odbyłyby się jednocześnie wybory parlamentarne i prezydenckie, Biedroń odparł, że w to nie wierzy, bo prezes PiS Jarosław Kaczyński - jak powiedział "raz zabranej władzy już nigdy nie odda".

"On taki głupi to nie jest. Wie, że jeżeli nie przeprowadzi tych wyborów w maju, to wszystko mu się posypie, jak domek z kart i żadnych wyborów nie będzie w sierpniu" - ocenił.

Pytany, czy "publiczne ultimatum dla ludzi" Porozumienia Jarosława Gowina, nie jest gestem rozpaczy, świadczący o "rozsypywaniu się" Zjednoczonej Prawicy i możliwości utraty większości w parlamencie, Biedroń ocenił, że "pewnie są tam turbulencje". "Bo Gowin pewnie gra w swoją grę, ale na koniec dnia złoży hołd lenny swojemu panu, a jest wierny jednemu panu, temu który dzisiaj ręką hojnie karmi w spółkach Skarbu Państwa polityków Porozumienia na posadach ministerialnych. I nie wierzę, że dojdzie tutaj do jakiejkolwiek przetasowania, bo ta ręka Kaczyńskiego to - co jak co - ale hojnie karmi tych wszystkich, którzy noszą legitymację Zjednoczonej Prawicy" - powiedział Biedroń.

Pytany, czy jego zdaniem fantasmagorią jest zatem scenariusz, w którym minister rozwoju Jadwiga Emilewicz (Porozumienie) musiałaby odejść z rządu, Biedroń przyznał, że choć jest wielki fanem "House of Cards" to Kaczyński nie jest bohaterem tego amerykańskiego serialu. "Kaczyński to niestety proza życia, (typ - PAP) satrapy, który wie, że dobrze, że to jest jego jedyna i ostatnia szansa życiowa, żeby utrzymać i wzmocnić władzę" - zaznaczył Biedroń. Jak dodał, "może dojdzie ewentualnie do jakichś przetasowań, że Gowin zastąpi Emilewicz, a Emilewicz zastąpi Gowina, (...) ale nic więcej".

W poniedziałek szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski powiedział PAP, że jeśli posłowie Porozumienia zagłosują w Sejmie przeciw ustawie o głosowaniu korespondencyjnym będą musieli opuścić klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczoną Prawicę.

Wyjście Porozumienia ze Zjednoczonej Prawicy oznaczałoby, że PiS straci większości w Sejmie. "Jesteśmy gotowi na każdy wariant" - zaznaczył Sobolewski. Dopytywany, czy w takiej sytuacji PiS będzie rozważało zarządzenie przedterminowych wyborów parlamentarnych, Sobolewski odparł: "Wszystkie scenariusz są możliwe".

Wiceprezes Porozumienia Robert Anacki był pytany w poniedziałek w Polsat News, czy czuje, że jego ugrupowanie zostało "postawione pod ścianą" ws. ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego i czy w tym tygodniu może dojść do rozpadu koalicji rządowej, jeśli posłowie Porozumienia ustawy nie poprą. "Wszystko zależy od tego, jak definiujemy koalicję rządzącą. My jako Porozumienie chcemy realizować program Zjednoczonej Prawicy, ale też dokładać do niego swoją nutę. W tym wypadku (...), w kwestii terminu zbliżających się wyborów, fundamentalnie się nie zgadzamy i przedstawiamy argumenty - myślę, że merytoryczne - dlaczego" - powiedział wiceszef Porozumienia.

Według Anackiego, słowa Sobolewskiego nie oznaczają groźby rozpadu koalicji rządowej. "Koalicję przede wszystkim buduje się programowo. Jeżeli będziemy spójni w programie, który zdecydowaliśmy się realizować, to myślę, że będzie to możliwe" - stwierdził wiceprezes Porozumienia. (PAP)

Autor: Mieczysław Rudy