Testy są kupowane od wszystkich firm, które zgłosiły taką gotowość - powiedział w czwartek minister zdrowia Łukasz Szumowski odnosząc się do wypowiedzi posłów Koalicji Obywatelskiej w sprawie rządowego zlecenia na produkcję testów na koronawirusa.

Członkowie sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i zarazem posłowie Koalicji Obywatelskiej Izabela Leszczyna, Barbara Nowacka i Adam Szłapka zorganizowali w czwartek konferencję prasową, by zapytać o rządowe zlecenie na produkcję testów na obecność koronawirusa. Jak przekazał Szłapka, "firma Blirt z Gdańska otrzymała kilka dni temu rządowe zlecenie na 3,5 miliona złotych na produkcję testów do koronawirusa".

Współwłaścicielem i członkiem rady nadzorczej tej firmy, dodał, jest Jerzy Milewski, doradca prezydenta Andrzeja Dudy (właściwie członek Narodowej Rady Rozwoju - PAP) i gdański radny PiS. "To właśnie jego firma otrzymała to zlecenie" - zaznaczył Szłapka. Zdaniem posłów KO "PiS chce zarabiać na lęku i strachu Polaków".

Minister zdrowia odnosząc się do tej sprawy w Polsat News podkreślił, że testy na koronawirusa kupowane są od różnych firm. "Nie sprawdzaliśmy składu osobowego udziałowców firm. W obecnej sytuacji kupiliśmy testy od wszystkich firm, które zgłosiły taką gotowość. Nawet niektóre zgłosiły nam gotowość dużej ilości testów, a za chwilę zmniejszyły tę ilość o 10 razy" - powiedział Szumowski.

Dodał, że testy są kupowane z różnych źródeł - z Hiszpanii, Turcji, Wielkiej Brytanii. "Bierzemy te testy, które są na rynku. (...) Jak ktoś nam zaproponuje testy, to my je kupimy, niezależnie od tego, kto jest właścicielem w tej chwili" - podkreślił.

Pytany, czy jest problem z liczbą testów na koronawirusa, odpowiedział, że "mamy ich kilkadziesiąt tysięcy". "Nie mogę jednak sobie pozwolić na to, żeby tych testów zabrakło, wolę mieć nadmiar, który wykorzystamy być może w następnych latach" - dodał szef MZ.

Członkowie sztabu wyborczego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej zwracali uwagę, że zarejestrowana na Cyprze firma Blirt w ubiegłym roku zanotowała półtora miliona zł straty. Jednak po przyznaniu tej firmie zamówienia rządowego akcje tej firmy "wystrzeliły ponad trzykrotnie".

Sam Jerzy Milewski pytany przez PAP o tę sprawę nie kryje oburzenia. "Rozumiem, że sztab pani Kidawy-Błońskiej chciał podziękować za to, że firma sprzedała testy, które są na liście WHO pod pozycją numer jeden" - mówi Milewski. "Jeżeli pani Kidawa-Błońska ma pomysł, gdzie jeszcze rząd mógł to kupić, to wszyscy będą wdzięczni za tę informację" - dodaje.

Podkreślił, że Blirt to jedyna firma, która była w stanie takie testy na obecność koronawirusa dostarczyć. I to tylko dlatego, że ściśle współpracuje z brytyjskim producentem testów. Po drugie, dodał, był co prawda kiedyś prezesem Blirt, ale teraz ma tylko ok. 3 proc. udziałów i o transakcji dowiedział po fakcie od zarządu. "Także ceny, za jakie te testy zostały sprzedane, były cenami katalogowymi" - mówił. "Te wszystkie zarzuty są po prostu kompromitujące" - podkreślił Milewski.

Na stronie Blirt podano, że jako dystrybutor PrimerDesign oferuje zestawy diagnostyczne real-time PCR do detekcji COVID-19. Dodano, że zostały one specjalnie zaprojektowane do wykrycia jedynie szczepu 2019-nCoV.

Choroba zakaźna COVID-19, wywoływana przez nowego koronawirusa 2019-nCoV, pojawiła się w grudniu w Wuhan w środkowych Chinach. Według najnowszych danych przekazanych przez GIS od 31 grudnia 2019 r. do 3 marca br. na całym świecie zanotowano 90 663 potwierdzone przypadki COVID-19. 3124 osoby zmarły. (PAP)

autor: Karolina Kropiwiec