Nawet jeżeli ktoś ma certyfikowaną maseczkę, ale nie umie jej zakładać i zdejmować, to taka ochrona nie jest wystarczająca – mówi prof. Pyrć
prof. Krzysztof Pyrć, kierownik Pracowni Wirusologii na Uniwersytecie Jagiellońskim / DGP
Maseczki są potrzebne? Znikają z aptek i hurtowni w rekordowym tempie, cała Azja je nosi, a minister zdrowia mówi, że nie pomagają. To jak w końcu jest?
Dla osoby zdrowej czy chorej?
Profilaktycznie. Żeby się np. nie zarazić.
Jeżeli pani pyta o zwykłego człowieka, to nie pomagają. A wręcz mogą zaszkodzić. Maseczka chirurgiczna może być przydatna, jeżeli ktoś jest chory i chce zminimalizować ryzyko rozniesienia choroby. Można powiedzieć, że powinna nosić je osoba, która ma objawy i troszczy się o innych. Ale jako ochrona dla osób zdrowych to jest bez sensu. Gorzej – może być bardziej szkodliwa.
Jak to?
Osoby z maseczką mogą mieć złudne poczucie bezpieczeństwa i uważać, że są chronione. Nic bardziej mylnego. Nawet jeżeli ktoś dysponuje profesjonalną, certyfikowaną maseczką, ale nie umie jej zakładać i zdejmować, to taka ochrona nie jest wystarczająca. Taka maseczka jest skuteczna, jak ktoś ma cały sprzęt ochronny, czyli kombinezon, okulary, system dezynfekcji i, tak jak mówiłem, umie z tego korzystać. Ponadto nawet najlepsza maseczka będzie nieskuteczna, jeżeli nie będzie przylegać do skóry – np. u brodaczy. Warto również zauważyć jeszcze inne niebezpieczeństwo – wykupywany jest sprzęt, który jest potrzebny dla personelu medycznego.
Dla wszystkich?
Potrzebne jest przeszkolenie, jak korzystać z takiego sprzętu. Dla lekarzy, którzy bezpośrednio są oddelegowani do chorych pacjentów, jest to absolutnie konieczne, dlatego trzeba rozważnie podchodzić do tych zasobów, które mamy. Nie są one – jak widać – nieograniczone.
Czy słusznie zakazano testów komercyjnych na koronawirusa?
Moim zdaniem tak. Proszę sobie wyobrazić, że setki tysięcy zdenerwowanych osób, które mają objawy przeziębienia, w dobrej wierze, aby nie obciążać publicznej służby zdrowia, zrobi testy na własną rękę. Tak jak w przypadku maseczek, liczba testów jest ograniczona. Do badań są potrzebne specjalne enzymy i inne materiały, które musimy mieć w uzasadnionych sytuacjach i kiedy to będzie potrzebne.
Nie tylko maseczki znikają. Ludzie robią zapasy…
Dobrym przykładem są leki – wykupywane są na wszelki wypadek leki przeciwwirusowe, bo a nuż te na grypę pomogą też na COVID-19. I może się zdarzyć, że zacznie ich brakować dla osób, które naprawdę ich potrzebują. Oczywiście, należy posiadać leki, z których się realnie korzysta, ale należy zachować rozsądek przy robieniu zapasów.
Pojechałby pan teraz na narty do Włoch?
Nie, w tym momencie już nie, również dlatego, że mógłbym utknąć w jakimś miejscu. Trzeba być gotowym na rozwój sytuacji – nie wiemy, jaki będzie dalszy przebieg epidemii. Ale właśnie dlatego należy podejść rozsądnie do sprawy, tak aby nie zaszkodzić działaniami, które zamiast chronić, mogą doprowadzić do większych problemów.
To jak się chronić?
Wirus przenosi się drogą kropelkową, ale zgodnie z naszą obecną wiedzą na stosunkowo niewielką odległość. W związku z tym należy trzymać dystans od osoby, która ma objawy choroby układu oddechowego. To, co jest bardzo ważne, to fakt, że osoba chora, kichając, kaszląc, skaża stoły, klamki i inne przedmioty wokół siebie. Najłatwiej wirus przeniesie się, kiedy dotkniemy takiego stołu, a później brudną ręką dotkniemy twarzy. Dlatego właśnie mycie rąk jest ważniejsze od maseczki – to właśnie w ten sposób możemy zablokować jedną z głównych dróg transmisji. Warto tutaj wspomnieć, że dane, które obecnie mamy, wskazują, że wirus nie stanowi bardzo dużego zagrożenia dla osób młodszych, jednak może być bardzo niebezpieczny dla seniorów i chorujących. Dlatego warto zastanowić się, jak zadbać właśnie o te osoby i jak zabezpieczyć rodziców czy dziadków przed potencjalnym zakażeniem.
I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa – należy na bieżąco śledzić zalecenia i pojawiające się informacje. Jest to nowy wirus, którego cały czas się uczymy, i zalecenia mogą zmienić się, jeżeli uzyskamy nowe, ważne informacje.