- Cały dramat polega na tym, że ci, którzy proponują podział województwa, nie myślą o rozwoju regionu, tylko o zyskach politycznych - mówi Adam Struzik, marszałek woj. mazowieckiego.
Adam Struzik, marszałek woj. mazowieckiego fot. Wojtek Górski / DGP
Czy marszałek woj. mazowieckiego prowadzi równoległą politykę zagraniczną w stosunku do rządu?
Nigdy mi się to nie przytrafiło.
Pytam, bo spotkał się pan niedawno z przedstawicielami KE. Ponoć uzgodniliście, że zapowiadany przez PiS podział administracyjny Mazowsza nie ma sensu i że trzeba utrzymać jeden unijny program operacyjny dla regionu. PiS uważa, że wykracza pan poza swoje kompetencje.
Odkąd jesteśmy w UE, w województwach realizujemy regionalne programy operacyjne (RPO), wynegocjowane z Brukselą. Urzędnicy europejscy na bieżąco monitorują ten proces. Jednocześnie już rozmawia się o nowej perspektywie. Więc obecność przedstawicieli KE jest oczywista. Zaś zarzuty PiS absurdalne. Co do konkluzji, doszliśmy do wniosku, że w świetle dokonanego już podziału statystycznego Mazowsza nie ma sensu w obrębie jednego regionu tworzyć dwóch odrębnych RPO. Zgodziliśmy się, że w przyszłości będziemy realizować jeden regionalny program operacyjny.
Czyli KE jest również przeciwna podziałowi administracyjnemu Mazowsza?
Sądzę, że pomysły na podział województwa na poziomie Komisji byłyby przyjęte ze zdumieniem. Mamy rozpędzony program operacyjny na całości województwa, w decydującą fazę wchodzą negocjacje przyszłego budżetu, przygotowujemy już regionalny program operacyjny na lata 2021–2027. I teraz mamy się brać za podział administracyjny województwa? To czysty absurd.
Wiem, że wielu boli to, jak długo tu rządzę i być może stąd te pomysły podziałowe. Ale zapewniam, że Struzik w końcu przeminie. Myślmy o zrównoważonym rozwoju.
Idąc tym tropem, to nigdy nie będzie dobrego momentu na taki podział, bo jedna perspektywa unijna się kończy, a potem przychodzi kolejna.
Zgadza się. Ale pomysł PiS jest niedorzeczny. Dopóki jesteśmy beneficjentem środków unijnych, dopóty manipulowanie przy podziale administracyjnym i związane z tym zmiany w strategii rozwoju województw prowadzi do totalnej dezorganizacji. Po to podzieliliśmy statystycznie Mazowsze, by odróżnić obszar metropolitalny i ten poza nim – by mieć dwie kategorie regionów, ale w ramach jednego regionu administracyjnego, i prowadzić jeden RPO dla całości, ale z dwoma komponentami. Tworzenie w ramach jednego województwa dwóch osobnych RPO jest nielogiczne.
Wstępny plan PiS zakłada, że marszałkiem woj. warszawskiego – przynajmniej tymczasowo – mógłby być prezydent stolicy, a rada miasta – sejmikiem. W pozostałej części Mazowsza odbyłyby się wybory.
To chore pomysły. Kto w takim razie reprezentowałby w takim sejmiku gminy sąsiadujące z Warszawą, a wchodzące w skład takiego województwa? Poza tym prezydent miasta nie może być jednocześnie marszałkiem, bo to prowadziłoby do konfliktu interesów. Wówczas Rafał Trzaskowski sam wydawałby sobie zgodę np. na wycinkę zieleni. Dziś, na wniosek prezydenta, zgodę taką wydaje marszałek województwa.
A nie chodzi tu czasem o ochronę stołków, w tym pańskiego?
A może to właśnie PiS chodzi o to, by bez względu na koszty przejąć władzę w regionie, w którym od 20 lat nie jest w stanie wygrać? Z naszej strony chodzi tu o argumenty prawne i merytoryczne. Nie wyobrażam sobie, by z prezydenta stolicy, który już pełni równolegle funkcję starosty, robić jeszcze marszałka, a w pozostałej części regionu organizować wybory. To się prawnie nie broni. Robienie na terytorium RP wyrywkowych wyborów jest niemożliwe.
No to niech te wybory będą na koniec kadencji, w 2023 r. Tyle że w dwóch osobnych województwach. Wtedy w woj. warszawskim wygra Platforma, w tzw. obwarzanku PiS zmiecie PSL.
Cały dramat polega na tym, że ci, którzy proponują podział województwa, nie myślą o rozwoju regionu, tylko o zyskach politycznych. Kto będzie rządził w 2023 r., tego nie wiemy. Organizowanie wyborów w połowie kadencji nie wchodzi w grę, bo samorządy mają konstytucyjnie zagwarantowaną ochronę prawną. Gdyby takie pomysły się pojawiły, możemy odwołać się i do polskich sądów, i międzynarodowych. Nie może być tak, że ktoś przychodzi i mówi, że „dzisiaj likwidujemy wasz samorząd i wybieramy nowy”. Zmiany terytorialne w Polsce są możliwe przy okazji nowej kadencji, ale trzeba zadać sobie pytanie, czemu ma to służyć. Potrzebne są racjonalne powody ekonomiczne i historyczne, a nie polityczne.
Dla PiS podział administracyjny Mazowsza miałby być zwieńczeniem pewnego procesu, który rozpoczął podział statystyczny. Taka kropka nad i.
Czym jest owo przypieczętowanie? Zrobienie dwóch sejmików, urzędów marszałkowskich, podzielenie majątku i długów dotychczasowego województwa? To oznacza podwojenie kosztów administracyjnych. A także stworzenie jednego, superbogatego woj. stołecznego, które byłoby obciążone ogromnymi kwotami janosikowego. W tym roku Warszawa płaci jako gmina i powiat 1,2 mld zł tej daniny. Jako jeszcze woj. warszawskie płaciłaby ok. 2 mld zł. Z drugiej strony mielibyśmy okalające woj. mazowieckie, którego dochody spadłyby do 13 proc. obecnych dochodów Mazowsza.
Dysproporcje w dzisiejszym, niepodzielonym woj. mazowieckim i tak są ogromne. Mamy bogatą Warszawę i resztę regionu – na tyle biedną, że mogłaby spokojnie załapać się na pomoc z programu unijnego Polska Wschodnia. Może podział województwa przerwałby ten stan rozwojowej schizofrenii?
Jeśli chodzi o Polskę Wschodnią, to od początku aspirowaliśmy do niego, ale zawsze spotykaliśmy się z odmową. Teraz, po podziale statystycznym, aspirujemy o włączenie do niego obszaru Mazowsza, niewchodzącego w skład obszaru metropolitalnego Warszawy. I to można zrobić w świetle obecnych zasad dopuszczanych przez Brukselę. Nie trzeba do tego tworzyć nowego województwa. Ale decyzje odnośnie do włączenia 32 mazowieckich powiatów do programu Polski Wschodniej są po stronie polskiego rządu. Niestety, na dziś widzę duży sceptycyzm po stronie PiS.
Może operacja podziału Mazowsza okaże się niepotrzebna, jeśli PiS zdobędzie większość w sejmiku? Po zeszłorocznych wyborach władza obozu anty-PiS zawisła na ledwie jednym mandacie.
Są wybrane władze województwa, w tym zarząd, i to wszystko funkcjonuje.
Chodzą słuchy, że atmosfera jest wciąż napięta jak w Senacie, że dalej są jakieś podchody ze strony PiS do waszych radnych.
Rzeczywiście, dochodzą do mnie sygnały, że PiS wciąż podejmuje próby uzyskania większości w sejmiku. Próbuje się różnymi zachętami przekonać radnych do zmiany frontu.
Podobno wasz radny zaczął domagać się czegoś w zamian za to, że wcześniej nie skusił się na oferty ze strony partii rządzącej?
Od początku był problem z jednym z radnych, który oczekiwał, że w zamian za lojalność będzie w zarządzie województwa. Ale mając 26 głosów, zmiany w zarządzie są trudne do przeprowadzenia, bo wymagają czyjejś rezygnacji.
Skoro radny nie dostał tego, na co liczył, jaka jest pewność, że nie zdradzi?
Ciągle mam nadzieję, że pan radny Mirosław Augustyniak – bo to o nim mówimy – zachowa się racjonalnie i nie przejdzie do innego klubu, bo to oznaczałoby także usunięcie z PSL. Oczywiście w takim wypadku trudniej będzie funkcjonować, bo liczba radnych koalicyjnych i radnych PiS byłaby wówczas taka sama.
A jest pan pewien Rafała Trzaskowskiego? Nie skusi jego albo władz Platformy wizja umocnienia swojej pozycji przez stworzenie woj. warszawskiego?
Traktuję prezydenta Trzaskowskiego jako poważnego polityka. Nie raz dał do zrozumienia, że tego typu zagrywki kompletnie go nie interesują. Myśmy już raz obronili województwo, gdy Jacek Sasin położył na stole projekt ustawy o metropolii warszawskiej. Proszę sobie przypomnieć, jaki wtedy był ogromny opór samorządów. Podział województwa nie oznacza dla nikogo nic pozytywnego. Nie sądzę, by prezydent Warszawy nagle zmienił zdanie, bo skusiłaby go wizja zostania marszałkiem. Nie poróżnili nas wtedy i nie poróżnią nas w przyszłości.
Czyli wspólnie bronicie status quo?
Bronimy integralności województwa. Mazowsze bez Warszawy stałoby się jakimś średniakiem w grupie polskich regionów.
Województwo mazowieckie, pozbawione Warszawy, będzie bankrutem?
Jeśli 87 proc. dochodów budżetowych Mazowsza pochodzi z metropolii warszawskiej, to po ewentualnym podziale regionu, pozostałe 32 powiaty musiałyby wyżyć z 13 proc. dzisiejszego budżetu. Czyli zamiast ok. 3 mld zł, region dysponowałby kwotą 400 mln zł. Co w tej sytuacji z funkcjonowaniem transportu publicznego, gospodarką odpadami, ochroną zdrowia? Takie województwo musiałoby otrzymywać znaczące janosikowe, by przetrwać. A skąd to janosikowe by się brało? A no z tej Warszawy, bo dziś na poziomie województw tylko Mazowsze jest płatnikiem janosikowego.
Zakładając, że jednak dochodzi do administracyjnego podziału województwa. Co to w praktyce oznacza dla mieszkańców?
Choćby to, że wszystkie programy pomocowe biorą w łeb. Kwota 110 mln zł, którą przeznaczamy na różne programy rozwojowe na poziomie gmin, sołectw, powiatów, nagle zostałaby przycięta. Nie wiem, jak miałyby funkcjonować placówki służby zdrowia. W woj. warszawskim musiałby powstać osobny oddział NFZ, który finansowałby transfery pacjentów z innych regionów i świadczone usługi. Transport jest w ogóle nie do wyobrażenia. Czy mamy mieć rozliczenia między dwoma województwami w zakresie funkcjonowania Kolei Mazowieckich, które dziś operują w całym województwie? Kto byłby właścicielem tych kolei, kto weźmie na siebie zobowiązania, w sytuacji gdy mamy podpisane umowy na 71 nowych składów i 2 mld zł inwestycji? To grozi dezorganizacją transportu kolejowego, który rocznie przewozi 62 mln pasażerów, a cały ruch jest skoncentrowany do i z Warszawy. Przecież nikt nie jeździ np. z Siedlec do Płocka. Aby region mógł się rozwijać, potrzebujemy spokoju i stabilności dochodowej. A podział zdezorganizuje system finansów publicznych, bo Mazowsze wytwarza 24 proc. polskiego PKB.