Elżbieta Witek ogłosiła datę wyborów prezydenckich niemal w ostatnim momencie. Politycy opozycji mają jej za złe, że przeciągając oficjalny start kampanii, utrudnia życie rywalom Andrzeja Dudy.
Termin elekcji – 10 maja – nie jest zaskoczeniem. Ze względów konstytucyjnych do wyboru były trzy terminy – 3, 10 lub 17 maja, ale już wcześniej było wiadomo, że Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) rekomendowała właśnie ten środkowy. W tej sytuacji do ewentualnej drugiej tury dojdzie 24 maja.
Do podpisanego wczoraj postanowienia dołączony jest kalendarz wyborczy, wyznaczający kolejne istotne daty. I tak do 16 marca do PKW musi wpłynąć zawiadomienie o utworzeniu komitetu wyborczego poparte co najmniej tysiącem podpisów. Do 26 marca do północy będzie można zgłaszać kandydatów na prezydenta. Tu potrzeba już 100 tys. podpisów.
Opozycja krytykuje marszałek Sejmu, że tak długo zwlekała z ogłoszeniem daty. Zgodnie z kodeksem wyborczym elekcję trzeba zarządzić nie wcześniej niż na siedem miesięcy i nie później niż na sześć miesięcy przed upływem kadencji urzędującego prezydenta. Elżbieta Witek miała czas na ogłoszenie decyzji między drugim tygodniem stycznia a 6 lutego.
– Szkoda, że pani marszałek tak późno podjęła decyzję. Było mało czasu na kampanię parlamentarną, teraz też będzie krócej – ocenia Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL, kandydujący na urząd prezydenta. Narzeka też, że z tych powodów ludowcy musieli przenieść na koniec lutego planowaną na ten weekend konwencję, gdyż nie było pewności, czy uda się dopełnić wszystkich formalności (przede wszystkim zarejestrować komitet). Przygotowania trwają także w Platformie Obywatelskiej. Być może jeszcze w tym tygodniu poznamy oficjalny sztab Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (na giełdzie nazwisk potencjalnych szefów sztabu wymienia się m.in. Bartosza Arłukowicza, a nawet nowego szefa PO Borysa Budkę).
Trzeba jednak mieć na uwadze to, że Elżbieta Witek zachowała się podobnie jak jej poprzednik Radosław Sikorski, który pięć lat temu 4 lutego zarządził wybory prezydenckie – również na 10 maja 2015 r. Ponadto nie jest tajemnicą, że prekampania większości kandydatów trwa już od dawna, a ogłoszenie daty wyborów powoduje, że teraz będą mogli oni zacząć otwarcie agitować czy produkować materiały wyborcze.