Jeśli wizyta Emmanuela Macrona w Polsce jest początkiem ocieplenia stosunków między Paryżem a Warszawą, to do osiągnięcia chociażby temperatury pokojowej jeszcze daleko.

Nikt nie miał wątpliwości, że po pożegnaniu z Brytyjczykami środek ciężkości Unii Europejskiej nieco się przesunie, a w samej Unii dojdzie do przetasowania starych sojuszy i budowy nowych. Za symboliczny początek tego procesu można uznać wizytę prezydenta Emmanuela Macrona nad Wisłą.

Lokator Pałacu Elizejskiego przez dwa dni nie szczędził Polsce i Polakom ciepłych słów. – Francja kocha Polskę, proszę o tym nigdy nie zapominać. Francja i Europa nie mogą być wielkie bez dumnej Polski – mówił wczoraj na Uniwersytecie Jagiellońskim Macron.

Odniósł się także do naszych zmian w wymiarze sprawiedliwości. – Mówię z dużą pokorą. Żadne państwo nie powinno dawać lekcji drugiemu, ale jesteśmy zaniepokojeni – powiedział prezydent.

Francuski lider sporo czasu poświęcił także przyszłości Europy, przede wszystkim wyzwaniom w dziedzinach bezpieczeństwa, klimatu oraz demografii. Jeśli chodzi o koszty transformacji energetycznej, zapewnił, że Unia nie zostawi Warszawy samej sobie.

– Francja jest winna Polsce solidarność w tej kwestii – zaznaczył polityk.

Była to pierwsza wizyta Macrona w Polsce. Właściwie od początku jego rządów Paryżowi i Warszawie jest mocno nie po drodze – m.in. w kwestii Rosji, integracji europejskiej i migracji.

Oczywiście świat dyplomacji zna sytuacje, gdzie jakieś wydarzenia potrafią błyskawicznie podkręcić termostat relacji między poszczególnymi krajami. Jednym z takich wydarzeń jest oczywiście brexit i faktycznie wizyta francuskiego prezydenta przypada na pierwsze dni Unii już po rozwodzie z Brytyjczykami, a w przededniu rozpoczęcia kolejnego maratonu negocjacyjnego między Brukselą a Londynem.
Każde ocieplenie zaczyna się od słów i nie inaczej było w tym wypadku: najważniejsze wystąpienie wizyty lokator Pałacu Elizejskiego odbył wczoraj na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pośród wielu ciepłych słów, jakie Macron miał dla Polski („Francja kocha Polskę”; „Francja i Europa nie mogą być wielkie bez dumnej Polski”; „Wiem, że jesteście Europejczykami do szpiku kości”), francuski lider poruszył również kilka bardzo ważnych z punktu Warszawy kwestii, a więc stosunku do zmian w sądownictwie, przesiadki z węgla na mniej obciążające środowisko źródła energii oraz współpracy w zakresie bezpieczeństwa.

Geografia, polityka

Założyciel La République En Marche już w rozmowie z prezydentem Dudą zwrócił uwagę, że zmiany w sądownictwie budzą nad Sekwaną niepokój. W podobny ton Macron uderzył wczoraj na Uniwersytecie Jagiellońskim. – Mówię z dużą pokorą: żadne państwo nie powinno udzielać lekcji drugiemu […]. Francja nie ma udzielać instrukcji, ale na pewno naszym obowiązkiem jest obrona wspólnych podstaw zawartych w traktatach europejskich – stwierdził polityk. Dodał także, że nie zamierza odpuścić w tej kwestii. – Nie wierzcie w to, że Europa da wam pieniądze, ale pozostawi pełną swobodę polityczną – powiedział prezydent.
Kwestii wartości europejskich Macron poświęcił znacznie więcej miejsca, przede wszystkim określając Europę mianem projektu geograficznego i politycznego. Spór o praworządność w tej narracji to błąd polityczny – nowy, niepotrzebny podział, który pojawił się już po naprawieniu „błędu geograficznego” – czyli podziału kontynentu po II wojnie światowej. – W związku z tym 1 maja 2004 r. nie mieliśmy do czynienia z „rozszerzeniem”, jak gdyby słowo Europa rozciągnięto na nowe tereny, to było zjednoczenie […]. Jeśli porzucone zostaną wspólne wartości, to nic nas już nie będzie łączyło i pogrążymy się w podziałach – stwierdził francuski lider.

Za zieloną Francję

Macron jest wielkim orędownikiem unijnej mobilizacji celem walki z ocieplaniem się klimatu – nawet jeśli „zielony, nowy deal” jest propozycją szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, a nie dyplomatów znad Sekwany. Warto jednak pamiętać, że to ich wysiłki doprowadziły do podpisania globalnego porozumienia klimatycznego z 2015 r. – tego samego, z którego wycofał się Trump i którego zapisów nie udało się uściślić na konferencji COP24 w Katowicach w 2018 r. To za kadencji obecnego prezydenta Francja zaktualizowała swoją politykę energetyczną, aby zmniejszyć zależność od energii nuklearnej, a nacisk położyć bardziej na odnawialne źródła energii.
W Krakowie prezydent nie pozostawił wątpliwości, że stawienie czoła zmianom klimatycznym będzie wymagało przesiadki z paliw kopalnych na coś mniej trującego oraz że będą z tym związane koszty. Stwierdził jednak, że Polska nie wybrała sobie sama modelu energetyki, że został on nam narzucony przez okupanta – oraz że w związku z tym „Francja jest winna Polsce solidarność”. Z ostatnich propozycji Komisji Europejskiej wynika, że z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Polska mogłaby liczyć na 2 mld euro, czyli ponad 8 mld zł. Biorąc pod uwagę rozmiar zadania, to niewiele – taki mniej więcej jest koszt budowy jednej siłowni opalanej węglem kamiennym, o elektrowni jądrowej nie wspominając.

Europanzerkampfwagen

Stanowisko Macrona, jeśli idzie o politykę bezpieczeństwa kontynentu europejskiego, jest znane: francuski prezydent od dłuższego czasu nawołuje do większej mobilizacji na kontynencie, jeśli idzie o kwestie militarne. Wcześniej Paryż nawoływał do tego, aby rozbudowywać współpracę wojskową między państwami UE, w tym pochylić się nad mechanizmami wspólnego zakupu sprzętu wojskowego (co miałoby przynajmniej teoretycznie przynieść oszczędności). Teraz oczkiem w głowie Macrona jest „suwerenność”, czyli osiągnięcie sporej niezależności w dziedzinie obrony (rozumianej jako możliwość polegania na własnych zasobach bez oglądania się na cudze, np. Stanów Zjednoczonych).
Wczoraj w Krakowie prezydent chciał przekonać nas do większego entuzjazmu wobec europejskich projektów obronnych (w Warszawie widziane są one raczej jako konkurencja dla NATO, a więc sceptycznie; nie jesteśmy na przykład tak zaangażowani w unijną współpracę wojskową), używając argumentów praktycznych. – Pamiętajmy o pociskach Iskander. Pamiętajmy też o tym, że Polska nie jest już chroniona traktatami międzynarodowymi – mówił Macron.
Francuski lider nawiązał do zawieszenia przez USA i Rosję układu INF, czyli układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasięgu (od 0,5 do 5,5 tys. km zasięgu). Zwiększył on bezpieczeństwo w Europie poprzez zakaz budowy i utrzymywania zdolnych do przenoszenia ładunków jądrowych rakiet o zasięgu idealnym z punktu widzenia uderzenia na Europę (oczywiście wciąż możliwy jest atak za pomocą rakiet międzykontynentalnych, ale te muszą mieć już zupełnie inną konstrukcję).
W ramach suwerenności technologicznej Macron chce, żeby Europa konstruowała więcej własnego sprzętu wojskowego, stąd w jednym z pierwszych swoich europejskich przemówień zaproponował wizję budowy europejskiego czołgu wspólnie z Niemcami. Dołączeniem do tego projektu zainteresowana jest Polska. Nie byłoby to zresztą pierwsze przedsięwzięcie przemysłowe, w jakim Warszawa współpracowałaby z Berlinem i Paryżem – niedawno Komisja Europejska przyklepała projekt European Battery Alliance – sojuszu powołanego do rozwoju technologii baterii do samochodów elektrycznych – który początkowo obejmował Niemcy i Francję, a teraz także Polskę.
Zmianą w globalnym systemie powstrzymywania zbrojeń nuklearnych Macron uzasadnia również konieczność podjęcia dialogu z Rosją – co z oczywistych względów nie jest w smak Warszawie.

Protokół rozbieżności

Francuski lider pominął jednak wiele obszarów, w których Warszawa i Paryż różnią się, i to praktycznie od samego początku kadencji polityka. Nad Wisłą przede wszystkim nie podobał się entuzjazm Macrona wobec Europy dwóch prędkości. Już po wprowadzeniu się do Pałacu Elizejskiego lider uznał bowiem, że najwyższa pora pchnąć integrację europejską do przodu, a jeśli nie będzie to możliwe w pełnym klubie, to trzeba to będzie robić w podgrupach. Wówczas narodził się pomysł głębszej integracji państw strefy euro z oddzielnym budżetem poza kontrolą państw niemających wspólnej waluty. Ostatecznie plan ten upadł z powodu braku entuzjazmu ze strony Berlina. Ze wspólnego budżetu strefy euro pozostał jedynie osobny instrument finansowy w projekcie nowej perspektywy finansowej UE na lata 2021–2027.
Nie sposób także zapomnieć, że Macron jest jednym z największych krytyków państw, które sprzeciwiły się przyjmowaniu pod swój dach migrantów. Faktem jednak jest, że od Francuza obrywało się pod tym względem wszystkim, nie tylko krajom naszego regionu; kiedy do niedawna jeszcze szef resortu spraw wewnętrznych Matteo Salvini podjął decyzję o zamknięciu włoskich portów dla statków ratujących migrantów z Morza Śródziemnego, dostał znad Sekwany srogą burę. Lokator Pałacu Elizejskiego najczęściej sięgał również po argument z dumpingu socjalnego, którym uzasadniano zmiany w przepisach regulujących przewozy na terenie Unii.
Faktem jednak jest, że z racji swojej wielkości Francuzi są nieocenieni jako partner do budowy koalicji wewnątrz UE. Co przetestujemy już niebawem podczas finalnych targów nad finansami Unii na następne siedem lat.