Borys Budka zmiażdżył konkurentów w wyścigu o fotel przewodniczącego PO
W wyborach w Platformie Obywatelskiej udział wzięło 8,2 tys. osób na 10,8 tys. uprawnionych (warunkiem było niezaleganie ze składkami członkowskimi). Borys Budka, zgodnie z komunikatem krajowej komisji wyborczej, uzyskał niemal 79 proc. głosów. Drugi – Tomasz Siemoniak – zdobył nieco ponad 11 proc., Bogdan Zdrojewski – 7,6 proc., a Bartłomiej Sienkiewicz – 2,5 proc.
– Zwyciężyła linia zmiany. Siemoniak był człowiekiem Grzegorza Schetyny i oznaczał swego rodzaju kontynuację. Na tym tle Budka oznacza coś nowego, w dodatku z bardzo silnym mandatem – ocenia politolog Antoni Dudek. Mandat Budki wydaje się nawet silniejszy niż ten, który kilka lat temu uzyskał Schetyna. Choć w wyborach na początku 2016 r. Schetyna uzyskał 91 proc. głosów, to głosować mogli wówczas wszyscy działacze PO (według różnych źródeł ich liczba wynosiła 17–20 tys.), a Schetyna był jedynym kandydatem po tym, jak z rywalizacji wycofali się Ewa Kopacz, Borys Budka i Tomasz Siemoniak. Przed nowym liderem PO stoi wiele wyzwań. Tym trudniejszych, że losy całego ugrupowania nie zależą wyłącznie od niego samego.

Wybory prezydenckie

Wynik, jaki Małgorzata Kidawa-Błońska osiągnie w majowym starciu z Andrzejem Dudą, zdefiniuje także przywództwo Budki. Wygrana Kidawy-Błońskiej będzie oznaczać umocnienie nowego lidera Platformy. W takim wariancie PiS może być zmuszone do doprowadzenia do wcześniejszych wyborów parlamentarnych, bo trudno będzie efektywnie sprawować władzę bez swojego prezydenta i większości w Senacie. A to oznaczałoby konieczność szybkiej mobilizacji opozycji i realne przetestowanie zdolności przywódczych Budki. Przegrana Kidawy-Błońskiej może skutkować osłabieniem nowego kierownictwa PO i wewnątrzpartyjnymi rozliczeniami.

Marsz po centrum

W przeciwieństwie do polityków PiS, którzy nie wierzą w wyborców z centrum, dla Budki właśnie to ma stanowić klucz do zwycięstw (podobną diagnozę stawiał Siemoniak). Stąd zapowiedzi wychodzenia z ofertą do przedsiębiorców, przedstawicieli wolnych zawodów czy pracowników budżetówki. Działacze PO podkreślają, że w ostatnich wyborach parlamentarnych na Koalicję Obywatelską, lewicę i ludowców padło o 900 tys. głosów więcej niż na PiS, które przekroczył pułap 8 mln głosów. Teraz gra toczy się o to, by odzyskiwać umiarkowanych wyborców, którzy w 2015 r. stracili zaufanie do PO.
Czy to możliwe? Trwający bój o sądy może sprzyjać budowaniu pozycji Budki, który jest radcą prawnym. Ale tak być nie musi. – Borys Budka jako prawnik uważa, że bój o sądownictwo to fundamentalna sprawa w Polsce. Z konstytucyjnego punktu widzenia ma rację, z wyborczego – niekoniecznie – ocenia prof. Dudek. Jego zdaniem, jeśli PO skupi się na walce o praworządność, może się to okazać ślepą uliczką. Dlatego radziłby zdywersyfikować przekaz i więcej mówić np. o rosnących kosztach życia czy ekologii.

Relacje z sojusznikami

PO nie jest tak silna jak kiedyś, dlatego nie może sięgać po władzę bez większego zaangażowania partnerów. A ostatnio relacje np. z ludowcami uległy ochłodzeniu. – Ubolewam, że PSL, zamiast odbijać Polskę z rąk PiS na wsi, wchodzi w rywalizację z nami – mówił nam niedawno Budka. Jego celem jest wspólne rozszerzenie elektoratów, ale narzucanie swojej wizji może nie odpowiadać ludowcom podczas ewentualnych rozmów o budowie sojuszu na kształt CDU/CSU.

Odbudowa struktur

Brak ludzi w terenie to jedna z bolączek PO, świadcząca o erozji kadrowej partii. Budka chce więc skierować więcej partyjnych funduszy poza Warszawę, co pozwoli stworzyć biura PO w każdym powiecie, przeprowadzać cykliczne szkolenia dla jej członków i pozyskać nowych – zwłaszcza młodych – działaczy poprzez system stypendiów, grantów dla kół PO czy płatnych staży. Pytanie, czy zmiana kierunku przepływu partyjnych pieniędzy nie napotka na opór wewnątrz samej partii.