Dowódca Gwardii Rewolucyjnej, elitarnej formacji sił zbrojnych Iranu, generał Hosejn Salami zagroził we wtorek, że "podpali" miejsca ważne dla USA w związku z zabiciem przez siły amerykańskie w zeszłym tygodniu generała Kasema Sulejmaniego.

Salami wychwalał czyny Sulejmaniego i powiedział, że jako męczennik stanowi on jeszcze większe zagrożenie dla wrogów Iranu.

"Męczennik Kasem Sulejmani jest potężniejszy teraz, gdy nie żyje" - mówił Salami do wielu tysięcy osób na centralnym placu Azadi w Kerman, rodzinnym mieście Sulejmaniego, gdzie ma on być pochowany we wtorek po południu czasu lokalnego.

"Wróg zabił go w niesprawiedliwy sposób" - dodał dowódca Gwardii RRewolucyjnej, wywołując okrzyki tłumu: "Śmierć Ameryce!". "Zemścimy się. Podpalimy (te miejsca, które) im się podobają" - zagroził Salami. W odpowiedzi usłyszał okrzyki: "Śmierć Izraelowi!".

Iran i Izrael od lat uważają się wzajemnie za wrogów numer jeden.

Przyrzeczenie Salamiego - jak pisze agencja AP - odzwierciedla żądania przedstawicieli irańskich władz, począwszy od najwyższego przywódcy duchowo-politycznego ajatollaha Alego Chameneia po żałobników w Islamskiej Republice Iranu, którzy domagają się zemsty na USA za zabójstwo, które drastycznie zwiększyło w ostatnim czasie napięcie na Bliskim Wschodzie.

Zgromadzeni w Kerman ludzie, ubrani na czarno, nieśli plakaty z wizerunkiem Sulejmeniego. Associated Press odnotowuje, że w poniedziałek w Teheranie, gdzie zaczęły się uroczystości pogrzebowe, nad trumną zabitego generała płakał sam Chamenei. Chociaż nie ma niezależnych doniesień na temat tego, ile osób zgromadziły te uroczystości, zdjęcia lotnicze i dziennikarze agencji AP sugerują, że mogło tam być co najmniej milion ludzi.

Z Teheranu zwłoki Sulejmaniego i innych zabitych w amerykańskim ataku zostały przewiezione do świętego dla szyitów miasta Kom, gdzie również zgromadziły się tłumy, a następnie do Kerman.