Partia Brexitu - nowe ugrupowanie Nigela Farage'a - rozważa rezygnację z wystawienia kilkuset kandydatów w zaplanowanych na 12 grudnia wyborach do Izby Gmin, by nie dopuścić do zwycięstwa opozycyjnej Partii Pracy, pisze w czwartek dziennik "Daily Telegraph".

Według gazety, wewnątrz Partii Brexitu istnieją podziały odnośnie tego, jaką strategię wyborczą przyjąć. Część kierownictwa opowiada się za wersją, by skoncentrować się na niewielkiej liczbie okręgów, które są obecnie w posiadaniu Partii Pracy i w których poparto wyjście z UE, gdyż tam są realne szanse na zwycięstwo.

Jak ujawnił eurodeputowany Partii Brexitu John Longworth, może ona wystawić zaledwie 20-30 kandydatów, choć zastrzegł, że strategia jest jeszcze płynna. Inne źródła sugerują, że ta liczba może być bliższa stu.

Jak pisze "Daily Telegraph", w kierownictwie Partii Brexitu istnieje obawa, że rozproszenie głosów wyborców popierających wyjście z UE pomiędzy tę partię a konserwatystów w okręgach, gdzie nikt nie ma wyraźnej przewagi, da w nich wygraną Partii Pracy. Gazeta zauważa, że jeśli lider laburzystów Jeremy Corbyn objąłby urząd premiera, mogłoby w ogóle nie dojść do brexitu.

Według wysokiego rangą źródła w Partii Brexitu, niektórzy członkowie z całych sił próbują przekonać kierownictwo, by nie stawać do walki z kandydatami konserwatystów, lecz skoncentrować się na laburzystowskich okręgach z dużym poparciem dla brexitu. "Największym niebezpieczeństwem jest to, że będziemy grać w partyjne gry po to, by zniszczyć Partię Konserwatywną i w tym procesie zmarnujemy szansę na brexit" - mówi cytowane źródło.

Także część z donatorów Partii Brexitu nie chce ryzykować odsunięciem od władzy premiera Borisa Johnsona, bo wie, że jedyną alternatywą dla niego nie jest Farage, lecz Jeremy Corbyn, pisze "Daily Telegraph".

Partia Brexitu ma przedstawić swoją strategię wyborczą w piątek. Według sondaży poparcie dla tego ugrupowania utrzymuje się w ostatnich tygodniach na dość stałym poziomie 11-13 proc. W brytyjskim systemie jednomandatowych okręgów wyborczych nie przekłada się to jednak na miejsca w Izbie Gmin i w najlepszym wypadku mogłaby ona uzyskać kilka mandatów. Natomiast odbierając głosy konserwatystom Partia Brexitu może spowodować, że część okręgów przypadnie zamiast tego Partii Pracy.

Boris Johnson odrzucał do tej pory możliwość zawarcia jakiegoś paktu wyborczego z Partią Brexitu.