W Bułgarii zakończyły się w niedzielę wieczorem wybory lokalne. Sondaże exit poll wskazują, że w większości dużych miast konieczne będzie przeprowadzenie drugiej tury. Na dwie godziny przed końcem głosowania frekwencja wyniosła 42,8 proc.

W Sofii pierwsze miejsce zajęła dotychczasowa mer Jordanka Fandykowa, przedstawicielka centroprawicowo-populistycznej partii premiera Bojko Borisowa GERB. Zgodnie z sondażem Alpha Research otrzymała 34,4 proc. głosów. W drugiej turze jej rywalką będzie była rzeczniczka praw obywatelskich, dawna posłanka lewicy kandydująca jako niezależna, Maja Manołowa, która uzyskała 26,2 proc.

Dwóch przedstawicieli tradycyjnej prawicy, wywodzącej się z dawnych demokratycznych sił z początku lat 90., Borisław Ignatow i Boris Bonew, otrzymało łącznie ok. 2 pkt proc. więcej głosów od Manołowej, ale - ponieważ są podzieleni - obaj z nią przegrali. Wyniki w drugiej turze będą zależeć właśnie od ich wyborców.

Według wstępnych danych drugiej tury nie będzie w Burgasie, gdzie na trzecią kadencję wybrany został dotychczasowy mer Dimityr Nikołow. Prawdopodobnie w Kyrdżali wygra dotychczasowy mer Hasan Azis, który według prognoz zdobył 49,9 proc. głosów.

W pierwszych komentarzach analitycy wskazali na kilka charakterystycznych elementów kampanii wyborczej. Według antropologa społecznego Charałana Aleksandrowa żadna dotychczasowa kampania nie przebiegła "przy tak dużej presji na media i całkowitym naruszeniu wolności słowa". Socjolog Antonij Todorow scharakteryzował kampanię jako "ciszę przed burzą" i powiedział, że spodziewa się dużych zmian w polityce regionalnej.

Zmiany w regionalnych strukturach zapowiedział już lider GERB, premier Borisow.

Sondaże potwierdzają w skali całego kraju utrzymanie status quo: partia Borisowa odniosła kruche zwycięstwo, przy niskiej frekwencji. Profesor Nikołaj Słatinski, ekspert ds. bezpieczeństwa, komentował, że zwycięstwo GERB opiera się na rozbudowanej administracji państwowej i samorządowej.

Druga tura wyborów lokalnych odbędzie się za tydzień.