Nie widzę wysiłków polskiej dyplomacji ws. budżetu UE, które mogłyby przynieść sukces porównywalny z tym, co osiągnęliśmy w 2012 roku - ocenił w piątek przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk po rozmowach przywódców na unijnym szczycie ws. budżetu.

Tusk był pytany, czy jego zdaniem uda się wypracować korzystny dla Polski budżet unijny po roku 2020 i czy cięcia w nim są przesądzone.

"Nic nie jest przesądzone. (...) Nawet jeśli zwycięży filozofia krajów oszczędnych, tak jak np. propozycja Finlandii, która przygotowała ten projekt jako prezydencja, jeśli ta filozofia zwycięży, to nadal tych pieniędzy w sensie kwoty będzie dużo, będzie więcej - ze względu na wzrost gospodarczy - niż siedem lat temu w całym budżecie. Ile będzie dla Polski? Nie chcę się wyzłośliwiać, ale nie widzę najlepiej tego, patrząc, w jaki sposób pracuje polska dyplomacja. Nie widzę wysiłków, które mogłyby przynieść porównywalny sukces z tym, co myśmy osiągnęli siedem lat temu" - powiedział Tusk.

Jak dodał, jeśli dobrze pamięta, było to wtedy ok. 90 mld euro. "Byłbym szczęśliwy, bo te pieniądze mają trafić do mojej ojczyzny, gdyby się udało chociaż zbliżyć do tego wyniku, ale jak patrzę, jak to w tej chwili wygląda, obawiam się, że będzie bardzo trudno" - ocenił.

Zaznaczył, że rosnąca zamożność Polski nie ma wpływu na decyzje dotyczące unijnej polityki spójności, dopóki pozostajemy biorcami netto. "Jeśli osiągniemy pewien pułap, to oczywiście zaczniemy więcej płacić niż bierzemy z Unii Europejskiej. Ale to jest jeszcze dość daleka perspektywa" - wskazał.

Powiedział też, że prowadzone przez rząd pod jego przewodnictwem negocjacje dotyczące poprzedniej wieloletniej perspektywy finansowej były "rekordem świata". "Do dzisiaj nam to trochę wypominają nasi partnerzy, że takiego numeru jeszcze nikt nie +wykręcił+" - podkreślił.

Powiedział, że z demonstrowania, że się należy, nic nie wynika. "Ci, którzy mają nastawienie pozytywne, a równocześnie są na tyle bystrzy, że wiedzą, gdzie sięgnąć, tacy wygrywają. Ci, którzy mówią, że im się należy, ale niespecjalnie przykładają się do pracy, dostają mniej. Takie są tutaj reguły. Obawiam się, tak jak obserwuję to, co tutaj się dzieje, że dzisiaj polski rząd jest raczej na etapie +należy nam się+, a nie pomysłów, trików i mądrej dyplomacji, żeby rzeczywiście dostać to, co się należy i więcej" - zaznaczył.

Tusk był też pytany przez dziennikarzy o słowa premiera Mateusza Morawieckiego o "sukcesie polskiej dyplomacji" w kontekście wypracowania umowy dotyczącej brexitu.

"Nie chcę peszyć premiera, który stara się o kolejną kadencję, jeśli dobrze rozumiem, ale szczerze powiedziawszy, trzeba to traktować w kategoriach poczucia humoru, dobrego poczucia humoru" - powiedział Tusk.