Francja, Rumunia i Węgry mają problemy z kandydatami na komisarzy. To może opóźnić start drużyny von der Leyen
Ursula von der Leyen i 26 komisarzy mieli się wprowadzić się do nowych gabinetów w Brukseli 1 listopada. Coraz bardziej prawdopodobne jest jednak, że obecni lokatorzy zostaną w budynku w Berlaymont nieco dłużej, bo nowy skład nie będzie jeszcze gotowy. Powodem są problemy z kandydatami na komisarzy trzech stolic: Budapesztu, Bukaresztu i Paryża.
Francuską kandydatkę Sylvie Goulard odrzuciły w zeszłym tygodniu dwie komisje europarlamentarne rozpatrujące jej kandydaturę. To duży cios dla prezydenta Emmanuela Macrona, któremu udało się dla Goulard wynegocjować u von der Leyen tekę z szeroko zakrojonymi uprawnieniami, włącznie ze wspólnym rynkiem, rynkiem cyfrowym, obronnością i przemysłem. Goulard nie przekonała do siebie europosłów, po drugim wysłuchaniu na „nie” byli przedstawiciele wszystkich grup politycznych poza Odnowić Europę, do której należy ugrupowanie francuskiego prezydenta.
Macron dziwił się, że jego kandydatka została odrzucona, bo według niego złamało to wcześniejsze ustalenia między grupami politycznymi a samą von der Leyen. Francuska kandydatka okazała się jednak zbyt problematyczna. Europosłowie uznali jej wystąpienie za słabe. Goulard budziła też poważne etyczne wątpliwości z powodu prowadzonego przez francuską prokuraturę dochodzenia w sprawie zatrudniania asystentki na fikcyjnym stanowisku w europarlamencie. Goulard z tego powodu zrezygnowała ze stanowiska ministra obrony we francuskim rządzie w 2017 r. Deputowani pytali, dlaczego sprawa nie przeszkadza jej w ubieganiu się o wysoką posadę w Brukseli, skoro uznała to za problem w Paryżu.
Na wcześniejszym etapie – sprawdzania kandydatów pod względem konfliktu interesów – europosłowie odrzucili kandydatury Rumunki Rovany Plumb i Węgra Lászla Trócsányiego. To jednak nie koniec problemów, bo z ich następcami również są kłopoty. Viorica Dăncilă, do czwartku rumuńska premier, zaproponowała na komisarza transportu europosła Dana Nicę, ale von der Leyen tę kandydaturę odrzuciła, żądając kobiety. Socjaldemokratyczny rząd sygnalizował już wcześniej, że kandydatką mogłaby być wiceminister spraw zagranicznych Gabriela Ciot, ale gabinet nie zdążył wysłać jej kandydatury przed czwartkowym głosowaniem nad wotum nieufności, które przegrał pięcioma głosami.
Przeciwko rządzącej PSD zbuntowało się kilku jej własnych posłów, ale wotum to przede wszystkim sukces opozycji, która była zdeterminowana do tego stopnia, że jednego z deputowanych dowieziono na głosowanie karetką. PSD nie miała też najlepszych notowań w Brukseli w związku z kontrowersyjnymi zmianami w sądownictwie i poluzowywaniem systemu walki z korupcją. Liberalny prezydent Klaus Iohannis zapowiedział, że Rumunia powinna mieć kandydata na europejskiego komisarza spełniającego „wymogi profesjonalizmu i wiarygodności”.
Drugim kandydatem Budapesztu jest z kolei Olivér Várhelyi, ambasador Węgier przy UE. Sam premier Viktor Orbán podkreślał, że to technokrata, w odróżnieniu od Trócsányiego, który był wyborem politycznym.
Powołanie nowej KE może się też opóźnić ze względów proceduralnych. Nowi kandydaci muszą zostać ocenieni pod kątem konfliktu interesów przez komisję prawną w PE, potem odpowiedzieć pisemnie na pytania europosłów i stawić się na wysłuchanie. Przewidywano, że mogłoby to nastąpić na posiedzeniu w przyszłym tygodniu, ale na razie dodatkowe posiedzenie nie zostało oficjalnie wyznaczone. Oznacza to, że europosłowie zbiorą się ponownie dopiero 21 października. Dwa dni później miało nastąpić głosowanie nad zatwierdzeniem całego składu KE. Ale dojdzie do niego tylko pod warunkiem, że zatwierdzeni zostaną wcześniej wszyscy kandydaci na komisarzy.