Brytyjski rząd przedstawi w najbliższych dniach - być może już w środę lub czwartek - wiążące propozycje dla Unii Europejskiej w sprawie granicy między Irlandią Północną a Irlandią, które pozwoliłyby na usunięcie z umowy budzącego kontrowersje tzw. backstopu.

Irlandzka publiczna stacja RTE podała w nocy z poniedziałku na wtorek, że propozycje miałyby polegać na stworzeniu w odległości ok. 7-15 kilometrów od granicy po obu jej stronach serii punktów odprawy celnej, a transport towarów pomiędzy takimi punktami byłby monitorowany przy pomocy nadajników GPS lub podobnych urządzeń.

Przedsiębiorcy mieliby do wyboru albo prostą deklarację celną, która musiałaby zostać złożona i zweryfikowana po obu stronach granicy, albo tzw. system tranzytowy. W ramach systemu tranzytowego eksporter byłby zarejestrowanym w bazie "nadawcą", a importer - zarejestrowanym "odbiorcą".

Jak zaznacza RTE, metoda ta wymagałaby wsparcia instytucji finansowych w celu zagwarantowania, że należne cło, akcyza i podatek VAT zostały zapłacone, a także weryfikacji, że towary nie są nielegalnie rozładowywane pomiędzy punktami celnymi.

Komentując te przecieki, irlandzki wicepremier i minister spraw zagranicznych Simon Coveney określił propozycje jako "niemające szans". "Czas, żeby UE dostała od brytyjskiego rządu poważne propozycje, jeśli porozumienie w sprawie brexitu ma być osiągnięte w październiku. Irlandia Północna i Irlandia zasługują na coś lepszego" - napisał na Twitterze.

Odrzuciła je także brytyjska opozycja. Keir Starmer, który w laburzystowskim gabinecie cieni jest ministrem ds. brexitu, oświadczył, że są one "kompletnie niewykonalne", zaś liderka Liberalnych Demokratów Jo Swinson powiedziała, że brytyjski premier Boris Johnson "wiedział, że to zostanie odrzucone".

Johnson wyjaśnił jednak, że te przecieki "wprowadzają w błąd" i są "nieprawdziwe". "Nie to zaproponujemy" - powiedział we wtorek rano stacji BBC. Zastrzegł przy tym, że nie będzie teraz upubliczniał propozycji, które dopiero zostaną złożone. Podkreślił, że od sierpnia dokonano znaczącego postępu w negocjacjach.

Według brytyjskich źródeł rządowych plany przedstawione zostaną w najbliższych dniach, być może już w środę lub czwartek. Z kolei w piątek mają się odbyć rozmowy brytyjskiego ministra ds. wyjścia z UE Stephena Barclaya z głównym unijnym negocjatorem Michelem Barnierem. Dziennik "Financial Times" napisał, że jeszcze przed weekendem Johnson będzie wiedział, czy jest szansa na porozumienie z Unią.

Aby Wielka Brytania wyszła z UE z umową, jej warunki powinny zostać uzgodnione przed szczytem UE w dniach 17-18 października. Zgodnie z obecnie obowiązującym terminem brexit ma nastąpić 31 października i Johnson zapewnia, że do tego doprowadzi, niezależnie, czy będzie to wyjście z umową, czy też bez niej.

Zapewnia, że wolałby, aby porozumienie zostało zawarte. "Jestem ostrożnym optymistą. Wykonaliśmy całkiem znaczące ruchy, czekamy na to, czy nasi europejscy przyjaciele nam pomogą i czy uda nam się znaleźć właściwą strefę lądowania" - powiedział Johnson w poniedziałek podczas trwającej w Manchesterze konferencji programowej Partii Konserwatywnej.

Na początku września brytyjski parlament głosami opozycji i grupy buntowników z Partii Konserwatywnej przyjął ustawę, która w przypadku braku porozumienia do 19 października nakłada na premiera obowiązek zwrócenia się do Brukseli o przesunięcie terminu brexitu.

Największą przeszkodą w osiągnięciu porozumienia jest sprawa granicy między pozostającą częścią Zjednoczonego Królestwa Irlandią Północną a należącą do UE Irlandią. Aby zapobiec powrotowi twardej granicy, co jest postrzegane jako zagrożenie dla pokoju, podczas negocjacji unijno-brytyjskich uzgodniono tzw. irlandzki backstop. Dopuszcza on, że do czasu znalezienia rozwiązania Zjednoczone Królestwo pozostałoby w unii celnej i niektórych elementach wspólnego rynku UE. Z tego powodu wynegocjowana przez rząd Theresy May umowa została trzykrotnie odrzucona przez Izbę Gmin. Także jej następca, Boris Johnson kategorycznie wyklucza utrzymanie backstopu.