Nie każdy kandydat zgłoszony przez unijne stolice przewodniczącej elekt Ursuli von der Leyen wejdzie do jej zespołu, który przedstawi ona opinii publicznej i Parlamentowi Europejskiemu - poinformowała w poniedziałek rzeczniczka KE Mina Andreewa.

"Ostateczny skład zespołu będzie oczywiście zależał też od tego, kiedy państwa członkowskie zaproponują swoich kandydatów. Niezależnie od tego przewodnicząca elekt już posuwa się do przodu i zaczyna dziś oficjalne przesłuchania kandydatów" - powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka.

Celem jest zakończenie procesu formowania nowej Komisji przed 1 listopada. Do końca października działać ma obecna KE, której szefem jest Jean-Claude Juncker. Służby prasowe KE nie chcą informować, jak wygląda grafik spotkań von der Leyen. Z nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł w Brukseli wynika, że szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski może przylecieć na przesłuchanie do Brukseli w drugiej połowie tygodnia.

Jak sam mówił w niedzielę, ambicją von der Leyen jest zakończenie procesu formowania Komisji na przyszłą kadencję już na początku września. "Tak to powinno wyglądać zgodnie z normalnym kalendarzem europejskim, dlatego że później PE ma dwa tygodnie na to, żeby przygotować się do wysłuchań kandydatów. Jednocześnie wtedy jest też procedura sprawdzenia potencjalnych obszarów konfliktów interesów kandydatów do Komisji przez specjalną komisję PE i później następują te wysłuchania, a głosowanie planowane jest na koniec października, tak żeby nowa Komisja zgodnie z harmonogramem mogła objąć swoją misję od 1 listopada" - tłumaczył.

Nie wszystkie państwa członkowskie przedstawiły już swoich kandydatów. Von der Leyen czeka jeszcze na kandydata z Francji oraz Włoch (w tym drugim kraju sytuacja jest problematyczna, bo trwa kryzys rządowy).

W weekend władze Belgii, która również do tej pory nie mogła wybrać kandydata, poinformowały, że nominują swojego ministra spraw zagranicznych Didiera Reyndersa. Decyzja nie była łatwa, bo od majowych wyborów w kraju nadal nie sformowano nowej koalicji rządowej, a partie mogące potencjalnie tworzyć nowy gabinet spierały się o stanowiska.

Von der Leyen zapowiadała, że będzie chciała, by jej Komisja składała się w połowie z mężczyzn i w połowie z kobiet, jednak nominacje państw członkowskich sprawiły, że równowagi takiej na razie nie ma. Przewodnicząca elekt może jednak zwrócić się do stolic o przedstawienie innych kandydatów niż ci, którzy zostali jej zaproponowani na tym etapie. Informacje w tej sprawie nie są jednak przekazywane opinii publicznej.

"Przewodnicząca pracuje ciężko, by osiągnąć cel, jeśli chodzi o równowagę płci, ale ostatecznie zależy to od państw członkowskich i kandydatów, których przedstawiły. To nie jest jednak proces, który już się skończył" - zaznaczyła rzeczniczka KE.